niedziela, 20 stycznia 2013

Podsumowanie roku 2012 - część 2

ANDERS JORMIN "Ad Lucem"

Mariam Wallentin: voice
Erika Angell: voice
Fredrik Ljungkvist: clarinet, saxophone
Anders Jormin: double-bass
Jon Fält: drums

Wytwórnia: ECM




Ta płyta mogłaby być wizytówką ECM. Piękne, przestrzenne pieśni (poezje Pia Tafdrup), raz folkowe, raz sakralne, czasem patetyczne, czasem zwiewne; wszędobylska we wszystkich rejestrach perkusja i świetni, profesjonalni soliści. Jormin to instrumentalna klasa sama w sobie, choć fakt ten nie oznacza, że jestem wiernym fanem jego twórczości. Właściwie jest to chyba pierwsza z płyt sygnowanych jego nazwiskiem, która naprawdę przypadła mi do gustu (o ile świetne "Opus  Apus" zaliczymy Matsowi Gustafssonowi). Bardzo miłe jest to, że zaangażował młodsze pokolenie, dotartych już przecież nie tylko na niszowym gruncie, muzyków. Ljungkvista nie sposób nie lubić, gdy zna się np. LSB "Fungus" czy wczesne płyty Atomica, a i Fält wybornie odnalazł się w tym projekcie. W obu przypadkach nie był to ECM-owski debiut.
Jormin tak zbudowane trio postawił przed zadaniem ujazzowienia i rozimprowizowania skomponowanych motywów wokalnych. Wychodzą z tego bardzo zróżnicowane utwory, zarówno bliskie dominującej stylistyce ECM, jak i bardziej pikantne improwizacje (np. doskonały utwór "Vigor"), które raczej kojarzyć się mogą z początkami działania wytwórni.


AARON NOVIK "Secret of Secrets"

Fred Frith - g; Ben Goldberg - cla; Carla Kihlstedt - viol.; Cornelius Boots - Robot bcla; Matthias Bossi - dr; Jamie Dubberly - tb; Henry Hung - tp; Jessica Ivry - Cello; Aaron Kierbel - Dumbek; Dina Maccabee - Viola; Lisa Mezzacappa - b; Doug Morton - Tuba; Aaron Novik - el. cla, perc, Programming; Alisa Rose - Viol.; Irene Sazer - Viol.; Adam Theis - tb; Willie Winant: Tympani, vib, Glockenspiel, Gong, Tubular Bells

Wytwórnia: Tzadik

Absolutna perła Radical Jewish Culture. Myślę, że Zorn miał nie lada problem z umiejscowieniem tej płyty w konkretnej kategorii, ponieważ kompozycje Novika, moim zdaniem, spokojnie obroniłyby się także w serii kompozytorskiej. Nie ma wiele płyt w RJC, które wprawiają w podobne zakłopotanie i zazwyczaj są to te najlepsze.
Novik na "Secret of Secrets" potraktował muzykę żydowską jako luźną inspirację, która niczym mała kula śnieżna uruchomiła prawdziwą lawinę skojarzeń i pomysłów. Udało mu się je jednak z najwyższą precyzją i pewnie trudem podopinać, a efekt jego pracy jest doprawdy monumentalny. Tu jest naprawdę mnóstwo nut, brzmień i stylistyk, choć przeważa ciężkie avantmetalowe granie poprzeplatane żydowskimi tematami wtrącanymi z pomocą sekcji smyczkowej i puzonów raz dobitniej, innym razem bardzo subtelnie jako swoiste echa, surrealistyczne majaki.
Takie są trzy pierwsze utwory, z których najlepszy jest, moim zdaniem, utwór drugi. Z rzadką łatwością przechodzi tu Novik od elektrycznego ciężkiego grania, do akustycznego etnicznego pizzicato smyczków, by po chwili ponownie zrobić zwrot i narzucić stylistykę analogiczną do Carbonu Elliotta Sharpa.
Wyzwaniem za to na pewno są dwa ostatnie utwory. W pierwszym z nich Novik zaproponował abstrakcyjną pozbawioną rytmu i melodii miejscami dość hałaśliwą muzyczną przestrzeń, a w drugim coś skrajnie przeciwnego - minimalistyczną, ostrą, "mechaniczną" konstrukcję, która niczym metalowy walec odbija od siebie starające się wedrzeć "obce" frazy. Kolejne transpozycje monotonnego motywu to niczym zmiana biegów, która jeszcze bardziej podkręca atmosferę tego 11-minutowego, ostrego tłuczenia. Polecam podgłośnić volume i słuchać na słuchawkach, ponieważ wszystko to, co dzieje się wokół irytującego tematu przewodniego, absolutnie urzeka. To, co wydarzy się później jest równie interesujące.
Obok płyty Małych Instrumentów jest to kolejna moja tegoroczna faworyta!



MAGMA "Félicité Thösz"

Stella Vander - voc, tambourine; Isabelle Feuillebois - voc, bells; Hervé Aknin - voc; Benoît Alziary - vib; James Mac Gaw - g; Bruno Ruder - p; Philippe Bussonnet - b; Christian Vander : dr, voc, p, keyb, glockenspiel; Hervé Aknin, Sandrine Destefanis, Sylvie Fisichella, Marcus Linon - voc

Wytwórnia: Seventh Records

Z tego, co się orientuję, Magma jeszcze nie pojawiła się na Impropozycji. To dziwne, tym bardziej, że stanowi ten zespół nie tylko istotną pozycję w płytotece autora, co przede wszystkim zajmuje ważne miejsce w historii muzyki awangardowej w ogóle. Jeśli nie znacie, polecić należy przede wszystkim płyty z początku działalności zespołu, czyli z lat '70, gdzie najpierw blisko było im do kategorii jazzrockowej, a później stworzyli zupełnie nową myśl muzyczną, która zaowocowała powstaniem całego gatunku określanego, od nazwy wymyślonego przez Christiana Vandera własnego języka, mianem "zeuhl". Dużo tu międzyplanetarnej fantastyki, jakiejś ideologii i mistycyzmu, ale, co najważniejsze, jest to zespół jedyny w swoim rodzaju. Nie ma drugiego takiego.
Tyle gwoli wstępu, jeśli Was zainteresowałem, to zapraszam do google'a, Deezera i innych źródeł informacji. Teraz coś dla fanów. Nowa płyta Magma może być kontrowersyjna. Zespół zrezygnował bowiem z jednej z najważniejszych swoich cech, czyli z agresji i awanturniczości. Vander postawił na chór i to jego polifonie stanowią główny walor "Félicité Thösz". Pozostali instrumentaliści i co dziwne sam Vander również, właściwie tylko przygrywają wokalistom. Mamy zdecydowanie mniej charakterystycznego, wiekopomnego już Vanderowskiego synkopowania i drapieżnego akcentowania, za to pojawia się współgrający z ciepłymi wokalami, równie miękki wibrafon. Apogeum tej "wywrotowej" stylistyki jest utwór czwarty, w czasie którego radosna pieśń momentami przypomina disco z lat '70. Na płycie panuje atmosfera błogości i spokoju, która lepiej pasowałaby jako tło zdarzeń w tolkienowskim "Shire" niż vanderowskiej "Kobaia". Wszystko to brzmi dla każdego fana "Mekanïk Destruktïw Kommandöh" przerażająco, ale takiej podstarzałej ciotce jak ja, wchodzi z coraz większą łatwością.

CDN.
Marcin Kiciński


piątek, 18 stycznia 2013

Podsumowanie roku 2012 - część 1

To zdecydowanie nie był dobry rok dla tego bloga. Realia przygniotły z każdej strony. Jednak, mimo mojej mizernej aktywności, Wasza obecność dopisała i tym samym, nie tak dawno, stuknęło na liczniku sto tysięcy odwiedzin. Dziękuję.

To, że prawie nie piszę, nie znaczy bynajmniej, że nie słucham. Naturalnie, nie odbywa się to w takim wymiarze, jak niegdyś, dlatego staranniej dobieram tytuły. Nie ma mowy o dotychczasowej masówce i mieleniu większości z nowo ukazujących się wydawnictw. Przy takich niedoborach czasu misja cedzenia premier płytowych, której trzymałem się kurczowo jeszcze kilka miesięcy temu, stała się udręką, a narastająca frustracja coraz wyraźniej przebijała się w tonie moich, coraz to bardziej zajadłych tekstów. W pewnym momencie dałem sobie spokój, zerknąłem na swój muzyczny zbiór i postanowiłem na nowo poszukać dla siebie przyjemności ze słuchania.

Skutkuje to tym, że w nadchodzącym roku Impropozycja rzadziej będzie oferować Wam coś bieżącego. Odbywam ponownie cudowną podróż po własnym (tzn. wyselekcjonowanym) muzycznym zbiorze, jednocześnie konsekwentnie siedzę w latach '50 i '60. Wracam do sprawdzonej metody szukania nowych tytułów, idąc tropem określonych faworyzowanych nazwisk. Koniec z ideologicznym "dawaniem szansy" Rempisowi i jego kolejnym płytom a.d. 2013, skoro odłogiem leży cała masa tytułów Dressera, Leandre, Hemingwaya i wielu innych, o klasykach nie wspominając. Ciągle nie czuję się na siłach, by pisać o tych ostatnich - pewnie stanie się to przedmiotem mojej emerytalnej pisarskiej aktywności, tym niemniej coraz solidniej zbieram się w sobie, by kompleksowo zbadać konkretne współczesne muzyczne sylwetki, które w mojej osobistej hierarchii znajdują się na piedestale.

Przechodząc jednak do właściwego podsumowania roku 2012: spodobało mi się trochę więcej płyt, niż tych pięć:

http://impropozycja.blogspot.com/2012/03/szilard-mezei-vocal-ensemble-fujj-szel.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/06/thing-neneh-cherry-cherry-thing.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/08/luciano-berio-mike-patton-ictus.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/09/mae-instrumenty-chemia-i-fizyka-obuh.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/10/frank-gratkowski-wolter-wierbos-dieter.html

W kilku zdaniach więc (kolejność bez znaczenia):



4TET "Different Song; Step in to the Future"

Michel Wintsch - p; Baenz Oester - b; Norbert Pfammatter - dr, perc; Yang Jing - Pipa, Guqin

Wytwórnia: Leo Records






Michel Wintsch konsekwentnie realizuje swój pomysł na muzykę w oparciu o ideę "Less is More". Orientalne dźwięki instrumentów Yang Jing idealnie wpasowują się w to oszczędne komponowanie nastawione na ekspozycję pojedynczych dźwięków i ich pełne wybrzmiewanie. Chodzi o przemyślane zagospodarowywanie przestrzeni, staranne kontrapunktowanie i uważne polifoniczne improwizowanie.
Piękna odpowiedź na częste, jakże gęste pustosłowie wielu współczesnych grajków.


BESTER QUARTET "Metamorphoses"

Jaroslaw Bester: Bayan
Oleg Dyyak: Bayan, Clarinet, Percussion, Duduk
Jarosław Tyrała: Violin
Mikolaj Pospieszalski: Double Bass
Tomasz Zietek: Trumpet

Wytwórnia: Tzadik Rec.



Gdy ma  się słabość do brzmienia akordeonu, trudno być obojętnym wobec twórczości Bestera. Nie stanowi to jednak żadnego problemu, nawet dla tak zmęczonego klezmerskimi tematami gościa jak ja. Bester, w odróżnieniu od swojego wydawcy Johna Zorna, rozumie, że względnie tradycyjne granie wymaga zaangażowania wielkiej wyobraźni, bo tylko jej owoce są w stanie zbilansować oczywistość żydowskiej maniery. A ponieważ ma Bester nie lada potencjał, to – jak dla mnie - jako kompozytor i aranżer, z płyty na płytę prezentuje się coraz lepiej i z coraz większą frajdą poruszam się w świecie jego pięknych melodii, trafionych aranży i przede wszystkich wciągających scenariuszy.


EIVIND OPSVIK  "Overseas IV"

Kenny Wollesen - drums, cymbals, timpani, vibraphone, marching machine
Jacob Sacks - harpsichord, farfisa organ, piano
Tony Malaby - saxophone
Brandon Seabrook - electric guitar, mandolin
Eivind Opsvik - bass

Wytwórnia: Loyal



W międzyczasie płyta została udostępniona: http://eivindopsvik.bandcamp.com/album/overseas-iv
więc nie muszę się specjalnie produkować. Urzekające wykorzystanie klawesynu. Bardzo oryginalna maniera połączenia muzyki dawnej z jazzem. Malaby w idealnym dla siebie środowisku.



URUMCHI "Nar(r)"

Saadet Turkoz - voice
Hans Hassler - accordion
Alfred Zimmerlin - cello
Fredy Studer - drums, gongs

Wytwórnia: Leo





Pulsujące, rozimprowizowane, przeozdobne pieśni kazachsko - tureckie. Świetna, dobrze zorganizowana praca całego zespołu. Ciekawe zestawienia rytmiczno - harmoniczne. Cudowne kontrapunktowanie. Zespół stylistycznie zbliża się do faworyzowanych przeze mnie zespołów Roof / 4 Walls, ma jednak absolutnie swoją atmosferę, którą uatrakcyjnia charakterystyczny beat Fredy'ego Studera.



TYSON NAYLOR "Kosmonauten"

Tyson Naylor - piano, melodica
Russell Sholberg - bass
Skye Brooks - drums
+ François Houle - clarinet

Wytwórnia: Songlines



Nie jestem koneserem trio fortepianowych. Często mam wrażenie, że pianistom - liderom brakuje inwencji kompozycyjnej, określona formuła dość szybko się wyczerpuje, zaczynam się nudzić. Płyta Naylora zasługuje na wyróżnienie właśnie ze względu na bogactwo pomysłów oraz wielość stylistyk. Gdzieniegdzie słychać fascynację Monkiem, ale raptem zasugerowaną i wbudowaną w zupełnie nowe konteksty. Trio zderza ze sobą dość mainstreamowe, przyjemne melodie utworów bardziej oczywistych, lecz wykonanych z polotem, z niepozbawionymi pazura kompozycjami progresywnymi. Bardzo miły wkład klarnetu Houle'a.



FLORATONE "II"
Bill Frisell - g, Matt Chamberlain - dr, perc, Lee Townsend - production, Tucker Martine - production
+ Mike Elizondo - b, Jon Brion - keyb, Ron Miles - trumpet, Eyvind Kang - viola

Wytwórnia: Savoy Jazz





Zawsze mnie zastanawiała funkcja producenta, którego przedstawia się jako równoprawnego członka zespołu. Tu mamy aż dwóch, ale ich obecność trochę mniej dziwi, gdy całość firmuje pedant Frisell, a za bębnami siedzi pół-maszyna  - perfekcyjny do granic możliwości Chamberlain. Dostajemy wykoncypowany, wycyzelowany, bezbłędny, elegancki, ale także oryginalny i nowoczesny produkt, który ma się sprzedać w świecie drogich garniturów, eleganckich wizytówek, zawsze lśniących limuzyn i hi-endowego sprzętu grającego. Niczego z powyższych nie posiadam, ale z tą muzą od czasu do czasu mi wyjątkowo wygodnie.(Pytanie, czy do twarzy też)?


CDN.
Marcin Kiciński

środa, 16 stycznia 2013

Pasztety Polityki

Nie będę gratulował Tres.B wygrania Paszportu Polityki w kategorii muzyka popularna. Nie dlatego, że uważam ich płytę za słabą, wtórną i przede wszystkim cholernie nudną. Nie dlatego też, że wygrali z Maseckim, bo - jak wiecie - mimo aplauzu masy autorytetów, ludzi niewątpliwie o wyższych kompetencjach muzykologicznych niż moje, jego bachowy projekt uznaję raczej za łachowy. Nie chodzi nawet o to, że wyprzedzili Małe Instrumenty, które szanuję i którym konsekwentnie kibicuję. Problem, z którym nie mogę się jednak pogodzić, to, co mnie irytuje, a może nawet obrzydza, to sposób ich wyróżnienia.
Nie wiem, czy wiecie, ale na wskazanych przez fachowe gremia poszczególnych artystów z tych kilku dziedzin sztuki głosowaliśmy lub mogliśmy głosować my - odbiorcy. Abstrahując od tego, że oczywistą i dominującą staje się implikacja: najpopularniejsze oznacza najlepsze, co - jak wszyscy wiemy - raczej rzadko pokrywa się z prawdą, najgorsze w tym wszystkim było to, że aby oddać jakikolwiek głos, należało wypowiedzieć się w każdej dziedzinie. I tak, chętny do głosowania Kiciński, na dzień dobry zderzył się koniecznością dokonania wyboru między Michałem Borczuchem, Mirkiem Kaczmarkiem i Iwanem Wyrypajewem w teatrze, a zaraz potem bodaj między Radkiem Szlagą, Katarzyną Krakowiak i Julitą Wójcik w sztukach wizualnych. Mi jakoś nie wstyd się przyznać, ale twórczości żadnego z powyższych nazwisk nie znam na tyle, by się na ich temat wypowiadać.
Naturalnie moja indolencja w pozamuzycznym świecie sztuki nie może być podstawą negacji tej czy innej formy głosowania, ba, może ją nawet konstytuować, docieramy więc do zasadniczego pytania: czy intencją autorów tej formy wyłaniania bohaterów tegorocznych Paszportów Polityki było odcedzenie spośród czytelników Polityki i wielu innych potencjalnych wyborców tylko tych, którzy charakteryzują się niebywałą wrażliwością we wszystkich dziedzinach współczesnej kultury oraz jednocześnie tych, którzy konsekwentnie śledzą wszystkie bieżące jej wydarzenia? Niepotrzebnie produkuję znaki. Pomysł jest ze wszech miar idiotyczny. Dużo gorszy jest jednak rezultat. Jakoś nie mam za wiele zaufania do naszych elit, a już najmniej mam do tych, którzy uważają, że do nich należą, przez co zakładam, że, przeważająca część głosujących, to ludzie, którzy, w odróżnieniu od dyletanta Kicińskiego, po prostu nie zawahali się, klikając przy określonych nazwiskach, mimo braku pojęcia o ich zasługach w danej dziedzinie. Kompulsja utożsamiania się z potencjalnym wygranym w danej dziedzinie na bank wywróciła do góry nogami wyniki głosowania w pozostałych kategoriach.
Gratuluję wszystkim!

Marcin Kiciński

poniedziałek, 14 stycznia 2013

OLEŚ BROTHERS & THEO JÖRGENSMANN TRANSGRESSION TOUR



OLEŚ BROTHERS & THEO JÖRGENSMANN  TRANSGRESSION TOUR
Theo Jörgensmann – low G clarinet |D|
Marcin Oleś – kontrabas |PL|
Bartłomiej Brat Oleś – perkusja |PL|

17.01.2013 Jazz Club Pod Filarami | Gorzów Wlkp.
18.01.2013 Jazz Club Bagatella | Darłowo
19.01.2013 MDK | Wągrowiec
20.01.2013 CK Agora | Wrocław (cena 20 zł)
21.01.2013 Pardon To Tu | Warsaw
22.01.2013 Meskalina | Poznań
24.01.2013 Cafe Ratuszowa | Legnica
25.01.2013 MCK | Tychy 

Theo Jörgensmann - niemiecki klarnecista, uznawany za najwybitniejszego instrumentalistę europejskiego free jazzu, jeden z twórców współczesnego brzmienia jazzowego klarnetu, zaliczanego obok Erica Dolphy i Jimmy’ego Giuffre do najbardziej znaczących klarnecistów w historii jazzu w Europie.

Bracia - Marcin Oleś (kontrabas) i Bartłomiej "Brat" Oleś (perkusja) - to rytmiczna wizytówka polskiej muzyki improwizowanej. Od ponad dziesięciu lat tworzą autorską muzykę, której głównym punktem odniesienia jest jazz. Są twórcami autorskich projektów oraz towarzyszą wielu sławnym jazzmanom z całego świata tworząc „rytmiczny dream team”, jak pisał o nich niemiecki magazyn JazzZeitung. Na liście ich współpracowników pojawiają się nazwiska Williama Parkera, Kenny'ego Wernera, Hamida Drake’a, Davida Murraya, Roba Browna, Kena Vandermarka, Chrisa Speeda, Erika Friedlandera, Mathew Shippa, Rudiego Mahalla, Andrzeja Przybielskiego i wielu innych. Bracia Oleś Odnajdują wciąż nowe sposoby na przełamanie stereotypów, udowadniając, że kontrabas i perkusja wystarcza, by stworzyć muzykę kompletną, pełną energii i niespotykanych brzmień.
Bracia Oleś nazywani są największym skarbem polskiego jazzu XXI wieku... 
Dziennik, 18.01.2008.

Muzycy spotkali się w trio m.in. przy rejestracji materiału na płytę „Miniatures”, która ukazała się w 2003 roku. Od tego czasu dyskografia tria powiększyła się o kolejne trzy albumy Directions [Fenommedia 2005], Live in Poznań [Fenommedia 2007], Alchemia [HatHut 2008]. Najnowsze nagranie zatytułowane "Transgression" ma się ukazać nakładem HatHut Records jeszcze w styczniu 2013 roku. Podczas koncertu muzycy będą prezentować materiał z tej własnie płyty.
 Informacje: Adrian Podgórny
adrian.podgorny@ckagora.pl,tel. 71 325 14 83 wew.123