piątek, 3 sierpnia 2012

Luciano Berio / Mike Patton / Ictus Ensemble "Laborintus II", Ipecac, 2012




Mike Patton - recytacja, śpiew
Ictus Ensemble - wykonanie
Luciano Berio - kompozycja


Wytwórnia: Ipecac Records
Rok wydania: 2012




Gdybym był 14-letnią siksą, siedziałbym pewnie teraz wpatrzony w plakat Mike'a i z rumieńcem na twarzy wspominał jego diabelskie wygłupy z poznańskiego koncertu Faith No More oraz swoje rozwrzeszczane reakcje na niego. Gdybym był ciut młodszy i bezdzietny, pewnie sam bym na tym koncercie wylądował, mimo że dość niedawno (rok? dwa lata temu?) widziałem ten reaktywowany, bądźmy szczerzy, średni muzycznie zespół w Pradze. Dlaczego zatem? Odpowiedź jest prosta - jestem fanem Mike'a Pattona. A ponieważ nie mam już siły na uczestniczenie w forach mu poświęconych, w koszulkach Fantomasa jakoś niekoniecznie mi do twarzy, a i na bycie grouppie zarówno ze względu na płeć, jak i wiek raczej nie mam szans - pozostaje jeden sposób na oddanie hołdu mojemu idolowi - bezgraniczny aplauz dla większości jego produkcji.

Czy znam Laborintusa w innym wykonaniu? Pewnie, że znam i podobał mi się bardzo. Porównywać ich jednak nie będę, bo znawca Berio ze mnie żaden. Poza tym nie ma to raczej sensu, bo śmiem twierdzić, że mamy tu do czynienia bardziej z kolejną fanaberią bogatej ex gwiazdy rocka, niż z jakimś ambitnym akademickim przedsięwzięciem. Ciekawe zresztą co powiedzą na to nagranie znawcy Berio i licznych wykonań jego dzieł. Jak zareagują na koślawy włoski Pattona i jego bezgraniczną, rockową pewność siebie w braniu się za materię raczej daleką od jego dotychczasowych dokonań i przede wszystkim uświęconą wpisaniem do kanonu muzyki (tej poważnej) współczesnej. Oczywiście idąc tym tropem jesteśmy pewnie na najlepszej drodze do natychmiastowego wywalenia nowego CD Ipecac Records do kosza. Popatrzmy na to jednak inaczej. Owszem Patton ma tupet. Kompletny brak skrupułów może drażnić, ale z drugiej strony, tak szczerze: ilu/ile z Was zna Faith No More, ilu/ile z Was i jak często bujało się w rytmie cudownego radiowego "Easy", a ilu/ile z Was zna Luciano Berio? Naturalnie fanaberia jest fanaberią i szczerze wątpię, by Pattona cokolwiek obchodziło edukowanie swoich słuchaczy, a rozwijanie ich muzycznych horyzontów sprzedałby pewnie natychmiast w imię dbałości o własny ekscentryzm. Fakty są jednak faktami. Bo przecież mając kasę o ekscentryzm zadbać nie trudno. Ba! Myślę, że ze swoją facjatą, Mike mógłby spokojnie zostać telewizyjnym celebrytą, który - zamiast wydawać zarobioną na odgrzewaniu faithnomorowego kotleta kasę na zespół kameralny i nagranie płyty z kompozycją jakiegoś nieznanego nikomu akademika - mógłby np. wyrwać Miley Cyrus, upić ją i w blasku fleszy paparazzich solidnie wychędożyć, a potem, przykładowo, opluć Justina Biebera. Fajnie by było. Jednak nic z tego. Ten popapraniec nie myśli o niczym innym, tylko o wydawaniu kasy na realizowanie swoich muzycznych zachcianek i tak, jak niedawno zatrudnił sobie, bagatela, włoski bigband do realizacji Mondo Cane, tak tym razem wszedł w zespół kameralny wyspecjalizowany w wykonawstwie współczesnych kompozytorów, rzucił kasę na stół i pewnie biedaków przekupił.
I cały widz polega na tym, że z tej jego fanaberii płyną same korzyści dla wszystkich. Patton swego dopiął, se zaśpiewał i jest mu dobrze, Ictus zarobił, Berio się pewnie w grobie nie przewrócił, wierny fan Melvinsa z adekwatnym zdziwieniem zderzył się z czymś, z czym pewnie zderzyć się nie miał prawa, a ja z przyjemnością odświeżyłem sobie Laborintusa. Czy coś więcej z tego wyniknie? Pewnie jak zwykle tylko trochę i to w skali mikro. Cóż jednak z tego? Ja tam Mike'a za to kocham jeszcze bardziej.

Marcin Kiciński


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz