środa, 16 stycznia 2013

Pasztety Polityki

Nie będę gratulował Tres.B wygrania Paszportu Polityki w kategorii muzyka popularna. Nie dlatego, że uważam ich płytę za słabą, wtórną i przede wszystkim cholernie nudną. Nie dlatego też, że wygrali z Maseckim, bo - jak wiecie - mimo aplauzu masy autorytetów, ludzi niewątpliwie o wyższych kompetencjach muzykologicznych niż moje, jego bachowy projekt uznaję raczej za łachowy. Nie chodzi nawet o to, że wyprzedzili Małe Instrumenty, które szanuję i którym konsekwentnie kibicuję. Problem, z którym nie mogę się jednak pogodzić, to, co mnie irytuje, a może nawet obrzydza, to sposób ich wyróżnienia.
Nie wiem, czy wiecie, ale na wskazanych przez fachowe gremia poszczególnych artystów z tych kilku dziedzin sztuki głosowaliśmy lub mogliśmy głosować my - odbiorcy. Abstrahując od tego, że oczywistą i dominującą staje się implikacja: najpopularniejsze oznacza najlepsze, co - jak wszyscy wiemy - raczej rzadko pokrywa się z prawdą, najgorsze w tym wszystkim było to, że aby oddać jakikolwiek głos, należało wypowiedzieć się w każdej dziedzinie. I tak, chętny do głosowania Kiciński, na dzień dobry zderzył się koniecznością dokonania wyboru między Michałem Borczuchem, Mirkiem Kaczmarkiem i Iwanem Wyrypajewem w teatrze, a zaraz potem bodaj między Radkiem Szlagą, Katarzyną Krakowiak i Julitą Wójcik w sztukach wizualnych. Mi jakoś nie wstyd się przyznać, ale twórczości żadnego z powyższych nazwisk nie znam na tyle, by się na ich temat wypowiadać.
Naturalnie moja indolencja w pozamuzycznym świecie sztuki nie może być podstawą negacji tej czy innej formy głosowania, ba, może ją nawet konstytuować, docieramy więc do zasadniczego pytania: czy intencją autorów tej formy wyłaniania bohaterów tegorocznych Paszportów Polityki było odcedzenie spośród czytelników Polityki i wielu innych potencjalnych wyborców tylko tych, którzy charakteryzują się niebywałą wrażliwością we wszystkich dziedzinach współczesnej kultury oraz jednocześnie tych, którzy konsekwentnie śledzą wszystkie bieżące jej wydarzenia? Niepotrzebnie produkuję znaki. Pomysł jest ze wszech miar idiotyczny. Dużo gorszy jest jednak rezultat. Jakoś nie mam za wiele zaufania do naszych elit, a już najmniej mam do tych, którzy uważają, że do nich należą, przez co zakładam, że, przeważająca część głosujących, to ludzie, którzy, w odróżnieniu od dyletanta Kicińskiego, po prostu nie zawahali się, klikając przy określonych nazwiskach, mimo braku pojęcia o ich zasługach w danej dziedzinie. Kompulsja utożsamiania się z potencjalnym wygranym w danej dziedzinie na bank wywróciła do góry nogami wyniki głosowania w pozostałych kategoriach.
Gratuluję wszystkim!

Marcin Kiciński

5 komentarzy:

  1. Zagłosowałem na Maseckiego. Za całokształt. :)

    T.Ł.

    OdpowiedzUsuń
  2. A w sztukach wizualnych i teatrze? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. "Polityka" to tylko kolorowy tygodnik obciążony brzydką przeszłością. Są przecież czasopisma muzyczne i one są ważne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze zgadzam się w 100% z notką (mimo, że przyznaję się tym do ignorancji...). Miałem te same dylematy przy próbie głosowania.
    Po drugie, kolorowy na pewno, ale puki prasa papierowa nie umarła, to nie sposób nie zauważać, że polityka ma jeszcze jaką taką siłę oddziaływania, podobnie jak paszporty polityki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Daj Boże by każdy miał rozległą wiedzę muzyczną i takie pióro jak Bartek Chaciński z Polityki. Piszą też inni ciekawi dziennikarze. A co chcielibyście by Paszporty rozdawane były w kategoriach: najbardziej niszowy artysta jazzowy czy najrzadziej słuchany album? O niszach czytajcie na Polifonii.

    OdpowiedzUsuń