niedziela, 21 listopada 2010
Tomek Sowiński and the Collective Improvisation Group "Synergy" oraz Arek Skolik "Detour Ahead"
Darek Herbasz: ts, Jerzy Małek: tp, Piotr Mania: p, Pio Pawlak: g, Adam Żuchowski: b, Łukasz Ruszkowski: perc, Tomek Sowiński: dr
Wytwórnia: Multikulti
Rok Wydania: 2010
Nie tak dawno, z jednym z moich przyjaciół, mieliśmy okazję prowadzić długą rozmowę na temat jazzu, na trasie Warszawa – Jastrzębia Góra i z powrotem. Zadałem wtedy pytanie, gdzie są polscy perkusiści podobnego kalibru jak niegdyś Art Blackey, potem Jack DeJohnette, a obecnie Jim Black czy Jeff „Tain” Watts. Nie było nam łatwo znaleźć podobne typy na scenie polskiej lat minionych i obecnych. W końcu jeden z nas powiedział: „A Jacek Olter?” No tak, przed Jackiem wszystkie drogi były otwarte, ale samobójcza śmierć sprawiła, że nie ma już go między nami. Kto zatem jeszcze? – pytaliśmy rozglądając się bezradnie wokół.
A tu zaraz po powrocie, w moim ulubionym Empiku w Domach Towarowych Centrum w Wawie, gdzie istnieje jedyna chyba w Polsce póła z wyłącznie polskim jazzem (czy w innych miastach istnieją takie enklawy?) znajduję dwa te oto wydawnictwa, na których to właśnie perkusiści wiodą rej i to w wielkim stylu!
Zacznę od płyty „Synergy” perkusisty Tomka Sowińskiego, któremu towarzyszy prawdziwa śmietanka polskiego młodego jazzu w osobach Darka Herbasza grającego na saksofonie tenorowym, Jerzego Małka – na trąbce i instrumentach pokrewnych, Piotra Manii – na fortepianie, Piotra Pawlaka – na gitarze, Adama Żuchowskiego – na basie i Łukasza Ruszkowskiego szalejącego na różnych instrumentach perkusyjnych o etnicznej proweniencji. Doprawdy groove w tej muzie silny jest jak kiedyś moc w rodzinie Skywalkerów! Grupa ta nazwała się bardzo pięknie The Collective Improvisation Group i można o nich powiedzieć tylko i aż to, że to prawdziwych siedmiu wspaniałych, siedmiu samurajów, których granie jest dynamiczne i ostre jak miecz Musashiego, uciszający ostatecznie wszystkich maruderów, którzy zdają się wątpić, że modern jazz może być jednocześnie awangardowy i posiadać sex appeal! Zresztą staje się to powoli polską specjalnością, o czym świadczą wspaniałe płyty Audiofeeling Band Pawła Kaczmarczyka i Contemporary Noise Quintet/Sextet.
A ponieważ internetowa notka nie powinna być zbyt długa, na koniec chcę podkreślić rolę jaką odegrał w nagraniu Piotr Mania. Jego styl przypomina mi nieco sposób w jaki grał Kenny Drew, jak tamten Mania potrafi pozostając na drugim planie, zachować swoją wyrazistą indywidualność i subtelnie acz czujnie podąża za najlżejszymi zmianami rytmu w jakie obfituje ta wspaniała muzyka. Płyta warta nie tylko złamanego szeląga!
Arek Skolik: Drums
Kuba Płużek: Piano
Max Mucha: Bass
Wytwórnia: Multikulti
Rok Wydania: 2010
Drugie wydawnictwo, na które chciałbym zwrócić Waszą uwagę to album „Detour Ahead”, na której gra trio muzyków pod wodzą kolejnego perkusisty Arka Skolika. O ile na pierwszej płycie słuchamy obecnej śmietanki polskiego młodego jazzu, to na tej kto wie czy nie słuchamy przyszłej śmietanki. O ile bowiem Arek Skolik to muzyk znany nam od lat, którego klasa nie podlega dyskusji, to towarzyszący mu na fortepianie Kuba Płużek i na kontrabasie Max Mucha to absolutni debiutanci (przynajmniej tak mi się zdaje!), których do tej pory mogliśmy słyszeć tylko na płycie „Lilla Chezquiz” kwartetu Jarka Bothura, płycie znakomitej zresztą.
Repertuar tego CD złożony jest z samych standardów jak choćby Nobody Else But Me (J. Kern), Detour Ahead (H. Ellis, J. Frigo, L. Carter), Five Brothers(G. Mulligan), 9:20 (C. Basie) czy September Second (M. Petrucciani), ale swinguje to jak biodra pięknych dziewczyn w niezapomnianym Along Come Betty Arta Blackeya. Talent Kuby Płużka jest niezmierzony, bas Maxa Muchy obiecujący, a rola Arka Skolika nie do przecenienia, bo jak kiedyś Miles Davis czy później nasz Tomasz Stańko wziął pod swoje skrzydła muzyków, z których jazz może mieć wiele pożytku w przyszłości.
Podsumowując, wypada się przyznać do błędu: okazuje się bowiem, że rok obecny udowadnia nam, że w polskim jazzie mamy perkusistów wybitnych, o wyrazistym liderskim potencjale. Dzięki nim możemy cieszyć dwoma wyśmienitymi nagraniami, pierwszym z domieszką awangardy, drugim o bardziej klasycznym brzmieniu, które jednak powinny się znaleźć wśród najlepszych płyt tego doskonałego jazzowego rocznika Anno Domini 2010.
Maciej Nowotny
http://kochamjazz.blogspot.com
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz