czwartek, 25 listopada 2010

Rodrigo Amado - Searching for Adam, Not Two, 2010


Rodrigo Amado - tenor & baritone saxes
Taylor Ho Bynum - cornet, flugelhorn
John Hebert - double bass
Gerald Cleaver - drums

Wytwórnia: Not Two
Rok Wydania: 2010





Po recenzjach kilku płyt około jazzowych, czy też post-jazzowych pora na pozycję, która co do jazzowego charakteru swojej zawartości, po przesłuchaniu nie pozostawia żadnych wątpliwości.

Bohaterem wydawnictwa jest Rodrigo Amado, portugalski saksofonista (na płycie dzieli swój czas między tenor i baryton) i fotograf, znany z Lisbon Improviastion Players czy nagrań tria tworzonego z mocarną sekcją Kent Kessler i Paal Nilssen-Love. Towarzyszą mu dzielnie: Taylor Ho Bynum (kornet i fllugelhorn), stały współpracownik Anthony’ego Braxtona, zazwyczaj, nieco paradoksalnie, w o wiele bardziej eksperymentalnych, ale bazujących na kompozycji projektach, John Hebert (kontrabas) i Gerald Cleaver (perkusja). Rodrigo reprezentuje Lizbonę, pozostała trójka, Nowy Jork.

Spotkanie w Lizbonie zaowocowało sesją nagraniową, będącą zapisem pierwszego (!) spotkania tych muzyków. Album, który powstał zawiera spontaniczne, grupowe improwizacje (wyjątkiem solo perkusyjne Geralda Cleavera Pick Up Spot).

Rozpoczyna głos saksofonu tenorowego, lekko bluesowa linia, dźwięki nasycone powietrzem, delikatnie rozwibrowane nuty (Rodrigo potrafi w pojedynczej nucie zawrzeć cały pejzaż emocjonalny) i już wiadomo, że będzie pięknie. Klasyczny (Sonny Rollins? Ben Webster?) ton saksofonu Amado spotyka się z bardziej eksperymentalnym podejściem Taylora do gry na kornecie, którego instrument świszczy i wydaje elektronicznie brzmiące szumy. A wszystko to spojone jest hipnotyczną grą sekcji (panowie grali już razem w projekcie Gerharda Ullmana co usłyszeć można na innych płytach Not Two Don’t touch my music odpowiednio vol.1 i vol.2). I dalej muzyka jakby toczy się już sama, pojawia się spontanicznie i rozbrzmiewa w powietrzu. Mamy fragmenty bardziej abstrakcyjne (solo Taylora w ostatnim utworze i niesamowicie piękne, efemeryczne dźwięki kończące płytę), niemal elegijne (wstęp utworu drugiego), jak i dynamiczne (zakończenie utworu drugiego, utwór pierwszy). Słowem – całe bogactwo dynamiki i nastrojów.

Cały czas jednak praca sekcji przypomina, że to, w całości improwizowany jazz, zagrany ze swadą i przytupem, zadziornie, ale z wykorzystaniem całej wrażliwości muzyków na otaczający ich świat. Mamy doskonałe partie solowe, ogniste duety, tria. Zachwycają tonem i dojrzałością gry Rodrigo (posłuchajcie tylko balladowego początku utworu trzeciego, rozwijającego się w kierunku zabawy interwałami i kontrapunktowego dialogu z Taylorem), zaskakuje sonorystycznymi akcentami , co nie znaczy, że nie pojawia się też tutaj tradycjne brzmienie kornetu i przeszywające powietrze tremolo i błyskawiczne pasaże na tym instrumencie.

Przyjemność rozczłonkowywania wszystkich utworów na kolejne części i wyłapywania kolejnych spontanicznie powstałych konstelacji pozostawiam czytelnikom. Spoiwem i w mojej opinii elementem, który godzi nieco osobne światy Rodrigo i Taylora (tzn. dzięki któremu znajdują oni wspólny język) i sprawia, że całość „działa” tak rewelacyjnie jest praca sekcji (co zostało już wspomniane parokrotnie), pełna groove’u i energii, napięcia, pulsu i telepatycznej komunikacji. Ta płyta to prawdziwa free-jazzowa uczta, bez silenia się na wyważanie otwartych drzwi. Ogromna dawka radości dla każdego fana tego gatunku i pozycja obowiązkowa na tegorocznych listach „best of”.

Bartek Adamczak

Tekst został napisany i ukazał się oryginalnie na portalu poświęconym muzyce alternatywnej magnetoffon.info
Autor zaprasza na pisany po angielsku blog jazzowyalchemik.blogspot.com i profil "jazzowy alchemik" na facebook.com oraz na audycje Jazzowy Alchemik w każdy poniedziałek o 20.00 www.radiofrycz.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz