środa, 26 października 2011

Joane Hétu "Castor Et Compagnie", Curlew "A Beautiful Western Saddle", czyli damskie piosenki - część 1.

Retrospektywy ciąg dalszy. Tym razem ruszam tropem płci pięknej, która swe walory wokalne i kompozycyjne z łatwością przekuwa w to, co od zawsze wzbudzało mój entuzjazm - w piosenkę awangardową. Nazwa ta jest oczywiście umowna i w sumie wymyślona ad hoc, założenie jest jednak proste - by doświadczenia zdobywane na wielu różnych polach muzyki poszukującej, wolnej i często improwizowanej, wykorzystywać podczas komponowania piosenki. Dzięki temu, dość powszechna tradycyjna formuła zwrotki i refrenu zostaje wzbogacona o różnego rodzaju detale czerpane z bardziej wymagających muzycznych światów, brzmienie starannie wyselekcjonowanych instrumentów staje się bardzo ważnym elementem budowania tła, a na dodatek zawsze pozostaje odrobina miejsca dla zademonstrowania indywidualizmu instrumentalistów. Otrzymujemy coś formalnie względnie przystępnego, a jednocześnie na tyle bogatego, żeby nie obrazić, przyzwyczajonego do komplikacji i gęstwiny dźwięków, ucha. Przyjemne z pożytecznym.

niedziela, 23 października 2011

Volapük "Slang!", Marc Ribot "Shoe String Symphonettes", Ścianka “Białe Wakacje”, czyli kilka krotów wstecz i w bok

Moje przedłużające się milczenie nie wynika wyłącznie z chronicznego braku wolnego czasu. Głównym powodem był nasilający się poziom muzycznej frustracji, któremu kilka razy już dałem wyraz, ale bez właściwych wniosków dla siebie samego. Punktem zwrotnym był wyjazd do Katowic na koncert The Edge, którego głównym, prócz towarzyskich, walorem okazało się dla mnie lane piwo Guinness, wbrew przeziębieniu z werwą przeze mnie spożywane (czego zdrowotne skutki odczuwam po dziś dzień). Po powrocie i trzeźwym podsumowaniu wydarzenia podjąłem decyzję o wyłączeniu się z ciągłego, jakże wycieńczającego, śledzenia nowości około jazzowych i zafundowaniu sobie rekonwalescencji w świecie pewniaków - płyt latami starannie selekcjonowanych i od jakiegoś czasu kurzących się na półce.
Półka jest o tyle wdzięcznym miejscem, że daje możliwość zanurzenia się także w inne, niegdyś zdecydowanie częściej penetrowane rewiry, w tym te bez przedrostka 'Impro' lub zasługujące na niego w sposób nieznaczny. Długo wahałem się, czy zabierać Was ze sobą na te wakacje, zwłaszcza że jakby nie było, jest to "Impro"pozycja. Biorąc jednak pod uwagę, że każdy słuchacz przechodzi przecież swoją indywidualną drogę, jest szansa, że część z Was pominęła te albumy lub nawet nie zdaje sobie sprawy z ich istnienia. Kto wie, może moja prywatna, lekko ucieczkowa retrospekcja, będzie dla kogoś inspirująca. Wszystkich tych, dla których Ameryki nie odkrywam, przepraszam.

niedziela, 9 października 2011

At The Gates of Christmas

W zamieszczonym ostatnio przez Jazzarium "wywiadzie" Kajetana Prochyry z Johnem Zornem (z 2010 roku) odnalazłem takie oto zdanie wypowiedziane przez Amerykanina: "A jeśli chodzi o coraz więcej liryczności w mojej muzyce... Muzyka to dla mnie życie, nie styl życia. Cały czas uczę się nowych rzeczy, więc moja muzyka pogłębia się wraz z moim doświadczeniem. Wierzę, że to co teraz robię, jest dojrzalsze, pełniejsze od tego, co tworzyłem wcześniej".
Słuchając jednej z ostatnich płyt Zorna, czyli "At The Gates of Paradise", zastanawiam się jak li(ry)czne zmiany musiały nastąpić w życiu tego kompozytora, jak subtelnie rzeczywistość musiała go doświadczyć, skoro po raz kolejny proponuje nam album, którego znaczną część moja dziewczyna określiła jako "idealną do groty solnej" i kojarzącą się z soundtrackiem do serialu "Robin z Sherwood".
Pamiętając jednak o tym, że już wkrótce ukaże się kolejna, jakże intrygująca pozycja w katalogu Tzadik Records - czyli kolędy (John Zorn "A Dreamers Christmas"), można chyba założyć, że Zorn, jako 60-letni, doświadczony Żyd, po prostu doszedł do wniosku, iż lepiej postarać się, aby jego kompozycje trafiły jako dodatek do polskiej, bożonarodzeniowej Gazety Wyborczej i rozeszły się w końcu w porządnym nakładzie, za normalne PL$, niż męczyć się z jakimiś tam wyszukanymi partyturami.
W sumie rozsądne, nic przecież bardziej nie rajcuje Polaków niż koszerna kolęda!

Marcin Kiciński

środa, 5 października 2011

Lisa Mezzacappa & Nightshade "Cosmic Rift"; Fouth Page "Blind Horizons", Leo Records, 2011 - czyli dwie nowości, które wbrew mojej niechęci do tego co współczesne, chętnie polecę.

Moja niechęć do tego, co współczesne, nie bierze się wyłącznie z tego, że coraz rzadziej jestem w stanie dosłuchać się emocji w jazzie. Równie rzadko dane mi jest zetknąć się z intencją. Z jednej strony odbieram ją jako nieczytelną w uproszczonych do granic możliwości kompozycjach, które są tylko pretekstem dla jałowych popisów solowych muzyków, z drugiej- stykam się z absolutną rezygnacją z niej w ogóle, mającą miejsce w muzyce stricte improwizowanej, która - jako zjawisko intuicyjne - stoi przecież z natury rzeczy w opozycji do intencji. Obie te formuły w mojej ocenie są zaprzeczeniem tego, co chcielibyśmy nazwać kreatywną muzyką, o ile jednak w pierwszym przypadku trudno znaleźć jakiekolwiek plusy, tak w drugim należy bronić freeimprovu jako wydarzenia o charakterze performatywnym i przede wszystkim bazującego na interakcji nie tylko wewnątrzzespołowej, lecz także na linii muzyk-słuchacz. Powodów do nagrywania i wydawania tej muzyki jednak nie znajduję. (pisałem o tym problemie w jednym z pierszych postów na tym blogu)

Jednym z bastionów kreatywnej muzyki jest Leo Records. Naturalnie, wytwórnia przede wszystkim słynie z wydawania legend świata improwizacji i niewiele jest chyba nazwisk tuzów tej sceny pominiętych przez Leo Feigina. Dla mnie jednak  największą zaletą tego labelu jest dawanie szansy postaciom mniej znanym lub zupełnie nieznanym, które operując niekiedy w zupełnie zaskakujących, muzycznych rewirach: od zupełnie improwizowanych, po mocno komponowane, w nietuzinkowy sposób starają się właśnie je połączyć.

Oto dwa tytuły z ostatnich dwóch wypustów, którym należy się w mojej ocenie szczególna uwaga.

wtorek, 4 października 2011

Andrzej Przybielski / Yuriy Ovsyannikov / Nadolny Grzegorz / Daroń Grzegorz "Sesja Open", MOKB, 2011


Andrzej Przybielski - tp, flg
Yuriy Ovsyannikov - as, ss
Grzegorz Nadolny - b
Grzegorz Daroń - dr

Wytwórnia: Miejski Ośrodek Kultury w Bydgoszczy
Rok wydania: 2011




Zrobiłem taki mały eksperyment i puściłem w formie zagadki tę płytę mojemu doskonale osłuchanemu koledze. Słuchał uważnie, rzucał szlachetnymi propozycjami, niestety  nawet przez chwilę nie zbliżył się do polskiego podwórka. Faktycznie, to niebywałe, że formacja grająca w tak nietypowy - jak na polskie warunki - sposób przez prawie 20 lat swojej działalności doczekała się tylko jednego nagrania i to dopiero po śmierci lidera (nagranie powstało w 2005 r.). Innym zaskoczeniem jest skład osobowy, w którym zarówno Grzegorz Daroń (m.in. kompozytor muzyki do filmów i seriali), jak i Grzegorz Nadolny, gros swojej twórczej energii pożytkują obecnie na dużo bardziej komercyjnym gruncie. W formacji Przybielskiego obaj brzmią, jakby dopiero tu ukazywali swoje najprawdziwsze, najbardziej otwarte oblicze, a stopień słyszalnego zaangażowania emocjonalnego w grę świadczy o głodzie uprawiania takiej właśnie stylistyki.
"Sesja Open" prezentuje muzykę, którą śmiało umieściłbym gdzieś w katalogu Black Saintu czy Soul Note'u, między takimi tuzami jak New And Old Dreams czy, bardziej jazzowa niż plemienna, ekipa AACMowska. Z całym swoim bogactwem detalu, rezonującego wybrzmiewania kontrabasu a'la Haden i fantastycznymi dialogami saksofon - trąbka, opartymi na melodyjnych kompozycjach, połączonych z pulsującą, lekko transową sekcją rytmiczną momentami przypominają też lekko ugrzecznioną wersję AALY Trio.
Oczywistym zarzutem w obliczu powyższych porównań mogłaby być wtórność w szerszym, niż tylko polski, kontekście. Ponieważ jednak płyta w swej dynamice, komunikatywności i harmonijności jest bardzo zaraźliwa i słucha się jej na prawdę wybornie, kwestia nawiązań czy skojarzeń staje się tematem niepotrzebnym.

Marcin Kiciński

niedziela, 2 października 2011

LEO RECORDS - PREMIERY


 




SIMON NABATOV / ERNST REIJSEGER / MATTHIAS SCHUBERT
SQUARE DOWN

Simon Nabatov - p
Ernst Reijseger - cel
Matthias Schubert - ts
 


MUSICA LONTANA
Vincenzo Mastropirro - fl, voc
Vittorino Curci - as, voc
Sakis Papadimitrio - p
Agamemnon Madras - b
Christos Yermenoglou - dr
Georgia Sylleou - voc
 


LISA MEZZACAPPA & NIGHTSHADE
COSMIC RIFT

Cory Wright - bcla, Bbcla
John Finkbeiner - g
Tim Perkins - electronics
Lisa Mezzacappa - b
Kjell Nordeson - vib, perc
 


ARRIGO CAPPELLETTI - GIULIO MARTINO QUARTET
MYSTERIOUS

Arrigo Cappelletti - p
Giulio Martino - ss, ts
Roberto Piccolo - b
Nicola Stranieri - dr
 



ALEXEY KRUGLOV
IDENTIFICATION

Alexey Kruglov - s, p
Dmitry Denisov - b
Vladimir Borisov - dr
 



JON CORBETT'S DANGEROUS MUSICS
KONGENS GADE

Jon Corbett - tp
Nick Stephens - b
Louis Moholo-Moholo - dr
 




CAROLYN HUME & KATJA CRUZ
LIGHT AND SHADE

Carolyn Hume - p
Katja Cruz - voc
 


FOURTH PAGE
BLIND HORIZONS

Carolyn Hume - p
Charles Beresford - g
Pete Marsh - b
Paul May - dr
 



ANDREI KONDAKOV / ARKADY SHILKLOPER / VLADIMIR VOLKOV
OUTLINE

Arkady Shilkloper  - French horn
Andrei Kondakov - p
Vladimir Volkov - b
 




THE SECOND APPROACH TRIO
PANDORA'S PITCHER

Andrei Razin - p
Igor Ivanushkin - b
Tatyana Komova - voc