poniedziałek, 22 listopada 2010
Maciej Obara / John Lindberg / Harvey Sorgen MAMUGE 3 "Three", Ars Cameralis 2010
Maciej Obara - s
John Lindberg - b
Harvey Sorgen - dr
Wytwórnia: Ars Cameralis
Rok wydania: 2010
Lądujesz w Nowym Jorku. Jedziesz do Woodstock, gdzie spotkasz się w studiu kontrabasistę Anthony'ego Braxtone'a - Johna Lindberga - i perkusistą Billa Frisella, Dave'a Douglasa czy Marka Feldmana - Harvey'a Sorgena. Za szybą wspomagał was będzie Ted Orr - realizator nagrań Ornette'a Colemana.
Większość młodych muzyków nie ma chyba nawet takich snów czy marzeń. Dla alcisty Macieja Obary była to tylko część jego amerykańskiego planu.
Początek tego roku Obara spędził na stypendium w Nowym Jorku. Uczestniczył w warsztatach w The Center for Improvisational Music, chodził na koncerty, poznawał na czym tak na prawdę polega dzisiejszy amerykański jazz. Na wiosnę do sklepów trafiła jego pierwsza "nowojorska" płyta pt. "Four" nagrana wspólnie z Markiem Heliasem, Ralphem Alessim i Nasheetem Waitsem. Choć pełna energii, improwizacji i żywiołowości, jest ona dopracowana i wyważona. "Three", które trafia do naszych rąk późną jesienią, jest jak pierwsza śnieżna piguła prosto w twarz. 21 stycznia 2010 roku, po jednym dniu prób, weszło do studia trzech świetnych muzyków - dwóch nowojorskich awangardowych wyjadaczy i jeden młody, zadziorny chłopak z Katowic.
Album "Three" otwiera kompozycja Andrew Hilla "Spiritual Lover". Na solidnym podkładzie sekcji Obara z miejsca zaczyna szyć swoją niespokojną opowieść. W "Forage" - czyli plądrowaniu - alcista poprostu uwalnia energię. Trudno nie wizualizować sobie w myślach tej muzyki w wersji live. "Fort Borek" jest jako rozwinięcie poprzedniego tematu we wspólnej improwizacji artystów. Świetnie rozumieją się tu Lindberg i Sorgen.
"One for Caroll", kompozycja Obary to jedyny utwór na płycie, który moglibyśmy nazwać balladą. Otwiera go świetne solo Obary. Pod numerem 7 kompozycja Johna Lindberga "T'wixt D and E" to chyba pierwszy na płycie utwór z wyraźnym tematem. Najlepsze są w nim jednak świetne wariacje kolejnych muzyków.
Końcowe 3 odsłony "Three" są nieco spokojniejsze, w dużej mierze za sprawą malowniczych poszukiwań brzmieniowych smyczkiem Johna Lindberga w "Wolverine Breath" i "Dropped Drops". Ostatni utwór "Multiple Reasons" to praktycznie duet kontrabasisty i alcisty - nastrojowy ciepły i pomysłowy, pełen wzajemnego zrozumienia - choć muzycy poznali się kilka dni przed nagraniem.
W dzień płyta trochę przeraża swoją swobodą, swadą, agresywnością. W nocy, kiedy można przysłuchać się jej uważniej, słychać mistrzowską grę Lindberga i Sorgena (zarówno traktując ich jako sekcje czy dwóch solistów) i oryginalną narrację Obary. O czym opowiada Maciek? O sobie. Może o wychodzeniu z siebie poprzez muzykę? O brzmieniu? O tym co zdarza się kiedy skrzyżują się drogi trzech improwizatorów, którzy lubią dać czadu?
Płyta "Three" jest jest kolejnym dowodem wielkiej ambicji, odwagi i bezkompromisowości Obary. Album nie ma chyba swojego adresata - to zapis spotkania i energii jaka wytworzyła się w danym miejscu i czasie. Wspomnienie osobiste i bardzo trudne do przekazania. Trzeba dużej pewności siebie by wychodzić z taką muzyką na rynek, polski rynek muzyczny. Obara chyba ma to gdzieś - i oby tak dalej.
Kajetan Prochyra
http://klimatumiarkowanycieply.blogspot.com/
http://radiojazz.fm/index.html
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz