poniedziałek, 3 stycznia 2011

Krystyna Stańko "Secretly", Fonografika 2010


Krystyna Stańko – voc; Dominik Bukowski - mallets, kalimba; Piotr Lemańczyk – b; Cezary Konrad - dr; Irek Wojtczak – bcla, fl; Marcin Gawdzis - tp; Mieczysław Szcześniak – voc (8)

Wytwórnia: Fonografika
Rok wydania: 2010





Krystyna Stańko to dla mnie postać zupełnie nieznana i pewnie nie wysłuchałbym jej nowej płyty gdyby nie to, że zamieszczone na niej utwory są autorstwa Petera Gabriela. Ten natomiast jest jednym z moich ulubionych artystów z kręgu szeroko rozumianej muzyki rockowej. Nie mogłem przepuścić takiej okazji i nie posłuchać utworów Gabriela w wykonaniu innego artysty, tym bardziej, że taki tribute w historii muzyki jazzowej jeszcze nie miał miejsca.
Wysłałem więc list do Świętego Mikołaja i znalazłem tę płytę pod choinką. W pierwszej chwili radość, niecierpliwe wkładanie płyty do odtwarzacza, przycisk „play” i …. w dużej mierze rozczarowanie.
Zawodzi:
1.     Krystyna Stańko jako wokalistka. Moim zdaniem nie poradziła sobie z tymi, wbrew pozorom, niełatwymi piosenkami i wyszło jakoś tak miałko i przyziemnie. Zresztą, może nie jest to do końca jej wina, bo jakoś dziwnie jest ta płyta wyprodukowana i nie wiem, czy jej głos brzmi tak matowo i bezbarwnie, czy też tak został nagrany.
2.     Krystyna Stańko jako interpretatorka Petera Gabriela. Nie czepiam się tego, że jej ‘Gabriel’ brzmi inaczej niż ten prawdziwy, bo uwielbiam jazzowe interpretacje rockowych songów, które brzmią całkiem odmiennie od oryginałów (dam pozytywny przykład z ostatnich dni – świetna interpretacja „Space Oddity” Davida Bowie w wykonaniu Yuri Honinga na płycie „Wired Paradise”), ale bezbarwne i mdłe wykonanie tak energetycznych kawałków jak „Red Rain” bądź „Diggin In The Dirt” czy też kompozycji „The Rhytm Of The Heat”, gdzie tak ważny jest  rytm i przejście od szeptu do krzyku – to naprawdę za wiele dla fana Petera Gabriela. Żeby nie być tak do końca na nie, to muszę stwierdzić, że ostatni utwór na płycie „Sky Blue” w wykonaniu Krystyny Stańko brzmi o wiele bardziej przekonująco niż w oryginale, ale jeden kwiatek wiosny nie czyni.
3.     Duet z Mieczysławem Szczęśniakiem w jedynym na płycie niegabrielowskim utworze „The Book Of Love”. Takie śpiewanie, z którego nawet wspomnienie nie zostaje. Szkoda słów.
4.     Dobór repertuaru. Wiem doskonale, że tworzenie płyty z cudzych kawałków wymaga niełatwych wyborów, a i tak później pojawią się narzekania, że jest na płycie ten utwór, a nie ma innego, który bardziej by się nadawał. Niemniej jednak, dziwny jest wybór utworów Petera Gabriela dokonany przez Krystynę Stańko, bowiem pominięte zostały kompozycje z pierwszych czterech albumów tego artysty i jedynym reprezentantem tego najlepszego okresu w twórczości byłego wokalisty Genesis jest „The Rhytm Of The Heat”.

Nie zawodzi zaś:
1.     Zespół utalentowanych muzyków na czele z wibrafonistą Dominikiem Bukowskim. Grają przyzwoicie, a nawet więcej niż przyzwoicie, ale cóż z tego, skoro patrz wyżej pkt 1, 2 i 3.
2.     Interpretacja niektórych utworów. Jak już wcześniej pisałem, „Sky Blue” jest lepsze w interpretacji niż w oryginale, za co należy się pochwała. Nie mógłbym również z czystym sumieniem przemilczeć ciekawej interpretacji utworu „I Grieve”. Problem w tym, że te utwory są niezbyt ciekawe i pochodzą z jednej ze słabszych płyt Gabriela -„Up” z 2002 r. Chwała więc Krystynie Stańko i jej zespołowi, że potrafili wykonać te utwory lepiej od ich twórcy, ale nie są to perły w dyskografii Petera Gabriela.


Tak czy owak, wydaje mi się, że warto sięgnąć po tę płytę, chociażby z ciekawości, jak można na jazzowo zagrać i zaśpiewać utwory tak niebanalnego artysty jak Peter Gabriel.
Wydaje mi się, że nikt do tej pory nie pokusił się o nagranie jazzowej płyty z utworami tego twórcy, więc my Polacy jesteśmy pierwsi, co mnie osobiście cieszy.

Robert Żurawski

4 komentarze:

  1. Krystyna Stańko „Secretly” STM * * * * *
    Mercy Street; Red Rain; I Grieve; Rhtyhm Of The Heat; Blood Of Eden; Father, Son; Diggin In The Dirt; Book O Love; Sky Blue.

    Wykonawcy: Krystyna Stanko, śpiew; Dominik Bukowski, wibrafon, marimba, kalimba; Piotr Lemańczyk, kontrabas; Cezary Konrad, bębny; Irek Wojtczak, klarnet basowy, flet; Marcin Gawdzis, trąbka; Mieczysław Szcześniak, śpiew (8).

    Czapki z głów! Dla mnie nowa jakość w polskiej swingującej wokalistyce i fonografii. Ale czy stricte jazzowej? Jako zwolennik stylistycznego ingresu granic pokochałem ten album … zanim go usłyszałem. Po pierwsze dotyka on formalnie materii niezwykle mi bliskiej. Peter Gabriel to dla mnie nr 1 rozrywkowej sceny „nie jazzowej”. Sam śledzę od lat tego typu afektacje, odnajdują tu i tam twórcze efekty zasłuchania w dzieło brytyjskiego artysty. Herbie Hancock, Gli Scappoli, Martin Koler & VJR, The Bad Plus… Ta muzyka wciąga. Jednak nikt dotąd nie wydał albumu w konwencji gabrielowskiego songbooka. Liderka tego przedsięwzięcia nie dość, że porwała się na ten pomysł to jeszcze zrobiła to wybornie. Powiem wprost, krążek zamieszkał w moim odtwarzaczu na dłużej (i wciąż mieszka). I to nie tylko za sprawą nieprzeciętnych możliwości wokalnych artystki, wielkiej kultury i wrażliwości muzycznej, ale stylistycznej i brzmieniowej spójności. To jest rodzaj dźwiękowej książki, po którą raz sięgnąwszy nie możemy się oderwać. Jej siła to artyzm, sztuka. Musi radzić sobie sama z tym wątłym orężem na muzycznym polu bezpardonowej walki o odbiorcę. I myślę, że dzięki wspaniałe grze Dominika Bukowskiego (to atut tego albumu, za romantyzm „I Grieve”, etniczność „The Rhythm Of The Heat” oraz piękno „Father, Son” – brawa szczególne!), dzięki wirtuozerii wokalnej liderki oraz niezwykle czujnej grze sekcji, album posiada wszystko aby odnieść sukces. Pewnym dodatkami, smaczkami są tu wtrącenia trąbki Gawdzisa i nienachlana obecność klarnetu basowego i fletu Irka Wojtczaka. To barwa, kolor, brzmieniowa odskocznia a nie zmiana konwencji. Podobnie całość nie rozbija jedyny nie-gabrielowski indeks krążka „The Book Of Love” (w oryginale Stephin Merritt, Amerykanin, fontman indie popowej formacji The Magnetic Fields) a obecność Mietka Szcześniaka czyni interpretację wręcz eterycznie piękną.
    „Secretly” to objawienie, coś co może uczynić Krystynę Stańko artystką o popularności wykraczającej za granice jazzowej niszy. Są tu piosenki mogące zagościć na play listach nawet najbardziej komercyjnych rozgłośni.
    Piotr Iwicki

    OdpowiedzUsuń
  2. Robercie, zapomnij o Gabrielu i przesłuchaj tę płytę raz jeszcze. Pomyśl jedynie o źródłach gabrielowych kompozycji i źródłach tej muzyki. Ta płyta jest świetna.
    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  3. Podpisałbym się pod tym postem wszystkimi rękami i nogami. Zgadzam się w szczególności z punktami 1 i 1.
    Podkręcony recenzją właśnie z JazzForum zniecierpliwiony posłuchałem. Mina mi zrzedła w zasadzie na samym początku i już tak zostało.
    Myślę, że angielski Pani Krystyny (wymowa) może być też rozwiązaniem zagadki "Zawodzi 1". Mnie osobiście to bardzo przeszkadza.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pawle, ta płyta nie jest świetna, niestety.

    Pozdrawiam
    Robert

    OdpowiedzUsuń