wtorek, 18 stycznia 2011

Chris Lightcap's Bigmouth "Deluxe", Clean Feed, 2010

Andrew D'Angelo (as),
Chris Cheek (ts),
Chris Lightcap (b),
Craig Taborn (p),
Gerald Cleaver (d),
Tony Malaby (ts),

Wytwórnia: Clean Feed
Rok wydania: 2010




Zarówno nastawione na awangardę rankingi europejskich blogerów jak i zupełnie mainstreamowe amerykańskie zestawienia Village Voice czy AllAboutJazz uznały, że miniony rok należał w dużej mierze do artystów związanych z wytwórnią Clean Feed. Albumy ze znakiem tego portugalskiego wydawnictwa, choć prawie nad Wisłą niedostępne, mają u nas coraz większe grono miłośników, by nie powiedzieć "wyznawców". Długo zastanawiałem się który tytuł z ich katalogu wybrać (na początek) na naszą płytę tygodnia. Fenomenalny koncert grupy Angles pt. "Epileptical West" czy też wielokrotnie oklaskiwany dwupłytowy album Adam Lane's Full Throttle Orchestra pt. "Ashcan Rantings". W końcu zdecydowałem się na papierek lakmusowy nowej amerykańskiej sceny jazzowej: Chris Lightcap's Bigmouth i album "Deluxe".

Dlaczego papierek lakmusowy?
Choć może nazwisko leadera - kontrabasisty Chrisa Lightcapa - nie budzi jeszcze zbyt wielu skojarzeń, to jego koledzy - Craig Taborn i Gerald Cleaver już powoli powinni. Pierwszy jest za oceanem nowym, choć już nie takim bardzo młodym, talentem jazzowego fortepianu (tradycyjnego a częściej elektrycznego). Miarą jego potencjału mogą być chociażby wspólne płyty z Roscoe Mitchellem (na ostatniej, "Far side", grał na klawiszach obok Vijay'a Iyera). W tym roku nakładem ECMu ukaże się jego pierwsza płyta solo.W międzyczasie pracuje z Tomaszem Stańko i jego nowym, arcyciekawym zespołem (jeden Fender-Rhodes Taborn, drugi Dominik Wania, Sławomir Kurkiewicz na kontrabasie, Joey Baron na perkusji i Stańko.. na trąbce). Gerald Cleaver to częsty towarzysz Taborna za zestawem perkusyjnym, ogromnie lubiany przez muzycznych cudownych szaleńców takich jak Marilyn Crispell, David Torn, Henry Threadgil czy William Parker. .
Skład Bigomuth dominują jednak saksofony: dwa tenorowe - Chris'a Cheeka i Tony'ego Malaby'ego oraz alt Andrew D'Angelo. Pierwszy z nich pojawił się na przeszło 60 albumach, m.in. Paula Motiana czy Charlie Haden Liberation Music Orchestra. Wydał także trzy autorskie albumy dla Fresh Sound. Malaby to doświadczony muzyk, jedna z gwiazd Clean Feed, w minionym roku wydał studyjny i koncertowy album swojego trio Tamarindo z Williamem Parkerem na kontrabasie i Nasheetem Waitsem na bębnach (tym samym, z którym Maciej Obara nagrał album "Four").
Sam Lightcap grywał wcześniej z muzykami od Reginy Carter po Marca Ribota i Anthony Colemana.
Panowie w tym składzie wydali wcześniej album pod tytułem "Bigmouth" w ekstraklasie juniorów, czyli serii wydawniczej Fresh Sound New Talent (tej samej, w której dwa lata temu ukazał się krążek "Children's Episode" tria Piotra Wyleżoła). Obecnie jego zespół można usłyszeć w klubie "The Stone" Johna Zorna.

Zagęszczenie nazwisk, tytułów płyt i wydawnictw na jeden akapit jest oczywiście absurdalnie duże, z drugiej jednak strony kolejne odsłony wydawnicze Clean Feed zdają się zachęcać do googlowania i szukania wzajemnych muzycznych powiązań artystów. Portugalczycy przedstawiają fascynujący świat brzmień, absolutnie poza obiegiem głównego nurtu, odsłaniający prawdziwe muzyczne życie Nowego Jorku, USA, Europy i reszty świata...

Co znajdziemy na "Deluxe"?
Przede wszystkim melodie, bogate brzmienie i energię. Fantastycznie współbrzmi ze sobą sekcja rytmiczna wraz z organami Taborna wespół z trzema, raz przeplatającymi się, raz przekrzykującymi, a raz grającymi jak orkiestra saksofonami. Właściwie każdy utwór jest świetny - od otwierającego płytę elektrycznego, nu-jazzowego "Platform", przez kapitalną balladę "Silvertone", której ostatnia część to pierwszorzędny koncert na trzy saksofony, melodyjny "Ting", nastrojowy, oszczędny "Year of the Rooster" czy w zupełnie inny sposób nostaligiczny "The Clutch" lub improwizowany, krzykliwy "Fuzz".

Trudno jasno uznać kto nadaje ton tej małej orkiestrze, tak świetnie uzupełniają się ze sobą muzycy: czy to otwierający groovowym pochodem Lightcup z Cleaverem, czy elektryzujący Taborn, czy fenomenalni saksofoniści. Płyta jest z jednej strony bardzo łagodna, miła i przyjemna, z drugiej na każdym rogu czai się porządny jazzowy pazur. Album z charakterem.

Kajetan Prochyra
http://klimatumiarkowanycieply.blogspot.com/

4 komentarze:

  1. O ile mi wiadomo, Malaby wydał w zeszłym roku (2010) tylko jeden album pod szyldem Tamarindo, czyli "Tamarindo Live". Poprzedni to rok 2007. Zatem w 2010 nie było studyjnego albumu Malaby'ego jako Tamarindo.

    OdpowiedzUsuń
  2. A miedzy nimi było coś jeszcze w Clean Feed od niego ale nie pamietam tytułu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Było Tony Malaby's Apparitions z płytą "Voladores", no ale to 2009 rok.

    OdpowiedzUsuń
  4. No dobrze, ale nie wiem czy to ta sama osoba pisze że poprzedni to 2007... :)

    OdpowiedzUsuń