czwartek, 27 stycznia 2011

Foton Quartet "Zomo Hall", Not Two, 2010


Gerard Lebik - ts, contra alto clarinet
Artur Majewski - tp
Jakub Cywiński - b
Wojciech Romanowski - dr

Wydawnictwo: Not Two
Rok wydania: 2010





Już dawno żadna płyta nie sprawiła mi tylu problemów. Słucham jej namiętnie, wracam regularnie, zachwycam się notorycznie, ale zupełnie nie wiem, co napisać. Recenzencka niemoc jest dla mnie samego konsternująca, ale dla płyty stanowi nie lada pochwałę, bo przecież jeśli nie wiem, co z czego, to może znaczyć, że mamy z czymś nowym do czynienia. I choć to trudne do przełknięcia, bo przecież z naszego to podwórka, mimo nieładu w mojej głowie, chyba zaryzykuję i pokłonię się przed Foton Quartet.
Bo grają tak, jak się powinno opowiadać. Snują historie, pełne dygresji i ozdobników. Wyobraźnia podsuwa kolejne anegdoty, ale warsztat językowy pilnuje równowagi, co by z tego elaboratu zamiast bełkotu i nudy wyszła wzorowa wypowiedź. Więc pojawia się temat za tematem, jest akcja i jej zwroty - te gwałtowne i subtelne, i mnóstwo się dzieje wokół tych tematów, zwłaszcza że mówców jest czterech, a czas jeden. Ale nikt się specjalnie czasem nie przejmuje, wręcz drwi z niego. Opowieść zaprzecza czasowi i przeciąga chwile, lub zwalniając hamulec, uruchamia lawinę zdarzeń...
I gdy już tak siedzę i słucham po raz kolejny tego wielogłosu, to znowu stwierdzam, że mimo iż już coś rozpoznaję, to ciągle nie czuję, że jestem bliski poznania. Piszę "znowu", choć bywało różnie, czyli właściwie też zupełnie odwrotnie: kolejny raz słuchałem, a zupełnie inne wątki mnie pochłaniały i od tematu odwodziły, przez co tym bardziej obco się czułem, ale przy tym bardziej zaciekawiony. Pytanie, co wygra: poznanie i pewność czy obcość i zaciekawienie. Jeśli Foton Quartet jest tak dobry, jak mi się wydaję, to w tej walce nie będzie rozstrzygnięcia.

Marcin Kiciński

27 komentarzy:

  1. Z całym szacunkiem dla autora-czy to jest recenzja?

    OdpowiedzUsuń
  2. Za wikipedią: "Recenzja (...) – analiza i ocena dzieła artystycznego (...) Pełni funkcję informacyjną, wartościującą i postulatywną, nakłaniającą.
    Recenzja odnosi się do aktualnych zjawisk artystycznych i naukowych. Jest gatunkiem o schematycznej strukturze: zawiera elementy informacyjne, analityczno-krytyczne i oceniające. Kompozycja recenzji jest dostosowana do wymogów tematycznych dzieła, określonego odbiorcy, specyfiki medium, w którym recenzja jest publikowana. Krytyczne lub pozytywne omówienie utworu artystycznego lub naukowego, którego celem jest poddanie ocenie wartości tego dzieła w oparciu o powszechnie przyjęte kryteria lub w sposób czysto subiektywny."

    Pozostawiam Waszej ocenie czy była to recenzja.

    pozdrawiam i rekomenduję Foton Quartet (gdyby ktoś, podobnie jak kolega Anonimowy, miał problem z wyczytaniem tego z tekstu)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieci, szkoda, że nie znacie recenzji (prawdziwych, bo muzykologicznych!),chociażby z dawnego miesięcznika "Jazz". Wiedzielibyście wówczas (szczególnie Autor), co to jest recenzja.

    I przy okazji: dzisiejsze "recenzje" w ogóle nie są recenzjami (bo piszący je "specjaliści" nie mają żadnego przygotowania muzycznego/muzykologicznego; albo więc mają one charakter tzw. korporacyjny, tj. straganiarski: namawiają jedynie do nabycia danej płyty, względnie są zlepkiem luźnych impresji o charakterze quasi poetyckim, "metaforycznym",psychologicznym, i - co najważniejsze: pozamuzycznym. A jednym słowem, najczęściej są po prostu stekiem bredni.

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc nie boleję nad poziomem obecnych recenzji, ponieważ jako osoba bez przygotowania muzykologicznego miałbym prawdopodobnie problem z ich zrozumieniem. Być może ujęcie emocjonalne, które proponujemy na niniejszym blogu, podsumowane przez Pana, Panie Leciwy Anonimowy jako "stek bzdur" jest zupełnie nieprzydatne osobom Pana pokroju, ale proszę mi wierzyć, są ludzie, którzy odbierają tę muzykę na podobnie "niskim poziomie" i to właśnie im dedykowane jest to miejsce.
    Pozdrawiam i zachęcam do zaprezentowania nam właściwego poziomu recenzji jazzowej. Z przyjemnością (mimo dość nieprzyjemnego pierwszego kontaktu) opublikuję Pana pracę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli masz ochotę brandzlować się muzykologiczną analizą, to poszukaj sobie kabiny solo, bo to jest forum do uwalniania wrażeń i otwartych skojarzeń. Od recenzji oczekuję, że zachęci mnie do sięgnięcia po płytę/książkę/film właśnie przez odniesienie do bogactwa przeżyć, które może we mnie uruchomić dane dzieło. Ma mi przedstawić punkt widzenia i zostawić miejsce na własny osąd, a nie zagracać przestrzeń myśli złogami czyjejś umysłowej przetwórni terminów i definicyj. Ma tchnąć życie w recepcję utworu albo dobić konające zwierzę, ale nie dłubać w martwej tkance i robić publiczny pokaz nekrofilii przez rozkładanie na części czegoś, co przed chwilą miało bijące serce, a wskutek użycia skalpela teorii staje się tylko truchłem. Ohyda! Ta przypadłość uwierała też filologię polską, która produkowała kompletnie nieczytelne teksty krytyczne; na szczęście już nie pamiętam tych wymiocin. Dorosłe dzieci strzepują z siebie tynk sypiący się z pomników i domalowują sprejem wąsy Mona Lizie czy Matce Boskiej. Chcesz analizy, to uprawiaj ją w kostnicy, ale nie oczekuj jej na izbie przyjęć:)Tu się komentuje życie na gorąco, w jego twórczych aspektach.
    canga102

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem autorem pierwszego postu. Moje zastrzeżenia dotyczące recenzji dotyczą jej niskiej wartości poznawczej. Zgadzam się z Joanną, że muzykologiczny język jest hermetyczny i niewiele wnosi do wiedzy przeciętnego słuchacza. Można jednak nawet amatorską recenzję wyposażyć w podstawowe informacje. Ileż to razy czytamy, że płyta ma magiczny liryzm - pytam jaki? Colemana czy Brotzmanna"? Porywająca jak Gustaffson czy jak Fred Anderson? Pozdrawiam. Michał z Poznania

    OdpowiedzUsuń
  7. Z jednej strony nie jest fajnie gdy autor zamiast merytorycznej dyskusji z adwersarzem angażuje do tego "Aurorę", która strzela na oślep, ale z drugiej strony to miłe gdy dziewczyna autora staje w jego obronie. Tylko dlaczego tak agresywnie?
    Osobiście wolę recenzje merytoryczne od "poetyckich", ale akurat w tym przypadku ten tekst i wzmianka na blogu stefa, która pojawiła się chyba niemal równolegle, zainteresowały mnie płytą Fotonu.
    A tak poza tym to gratulacje. Jest ciekawie. Przydałoby się szersze spojrzenie na jazz. Free , improv to tylko jedno jego oblicze.

    OdpowiedzUsuń
  8. Drogi Adwersarzu, chyba troszkę za nadto sobie schlebiasz pisząc, że rozpocząłeś merytoryczną dyskusję. Jeśli zaś chodzi o wycieczki osobiste, to niestety zupełnie mnie rozczarowałeś. Myślałem, że zamiast się dekonspirować pociągniesz wątek i trochę mnie pognębisz. Chyba, że nie wcale nie jesteś osobą mi znajomą, tylko szalonym szperaczem, który węszy po facebookach i innych takich, badając moje związki, kontakty, rodzinę...
    Co do mojej dziewczyny, to masz rację. Faktycznie jest to bardzo miłe, zwłaszcza jeśli jej (a czemu by nie) agresywny komentarz, wywołuje w takim piskorzu jak Ty podkulenie ogonka.
    BTW. Podoba się Foton? Do czego byś go mądralo porównał?

    OdpowiedzUsuń
  9. Michale z Poznania. Naturalnie masz rację i nie jesteś pierwszą osobą, która zwróciła mi na tę kwestię uwagę. Przyznaję, że czasami (może zupełnie niepotrzebnie) pozwalam sobie na bardziej blogowe niż recenzenckie podejście do pisania, co przez czytelnika może być potraktowane jako lekceważące.
    Inna sprawa, że z kontekstem Fotonu faktycznie miałem problem i ciekaw jestem skojarzeń innych słuchaczy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonim 3(to dla odróżnienia),
    Niestety, nie jest to i chyba nie będzie dyskusja. Jak dotąd wygląda bardziej jak potyczki z nieszczęsnym Dominikiem Burakowskim na śp.Diapazonie. Nawet spokojny i jak mi się wydawało, jednak życzliwy komentarz wywołuje pianę na ustach i inwektywy. Szkoda wobec tego słów i czasu.
    Co do Fotona - nie wiem, muszę wpierw kupić płytę, niebawem. Chyba,że znajdę jakieś promo w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  11. ja piszę z uśmiechem na twarzy :D, nie ma co strzelać focha, trochę inwektyw dobrze robi obu stronom;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Marcinie, Foton już mam i posluchalem. Rzeczywiście niełatwe to zadanie. Płyta ciekawa, zdecydowanie wolno płynąca. Słyszę tu wczesnego Gonzaleza, z okresu silkheart. Dużo swobodnych linii instrumentów. Jakbym słuchał znacznie większego składu. Płyta komunikatywna ale nie łatwa. Konieczny wielokrotny odsluch. Pzdr. Michał z Poznania

    OdpowiedzUsuń
  13. Inwektywy robią dobrze? Proszę bardzo. Tylko pragnę zaznaczyć, że inwektywą jest tu jedynie termin "debil".
    Samozadowolenia debila nie jest w stanie pokonać żaden argument, szczególnie merytoryczny (i kto tu się brandzluje, Szanowna Pani?). Debil nie lubi niczego, co dla niego trudne. Nie będzie się niczego uczył; po co?, komu to potrzebne? Dobrze jest, jak jest, a generalnie jest super; błyszczy się i ma się nawet wiernych akolitów. Debil ma jedną, właściwą dla postmodernistycznej kultury z jej zabawowym paradygmatem "hierarchię wartości": dobre jest jedynie to, co mu się podoba. Wyznaje on też zasadę: nawet jak nie potrafisz, pchaj się na afisz. Ergo: pisz, co ci ślina na język przyniesie, to nie ważne, że nie ma to nic wspólnego z rozumieniem muzyki i w ogóle z 'recenzowaną' w ten sposób muzyką, przecież starasz się uczestniczyć w ten sposób (mizerny) w kulturze, prawda?
    Ale czy ten bełkot zadufanych w sobie debili musi się lać już wszędzie, nawet przy okazji muzyki improwizowanej, nie komercyjnej?
    Na tym właśnie polega wspomniana wcześniej dziecinada (niedorozwój) muzycznych i muzykologicznych troglodytów, którzy reagują jedynie agresją i zadufaniem na jakikolwiek zarzut, czy krytykę.

    A propos recenzji za starych numerów pisma "Jazz" - to, że wiem, kiedy była bitwa pod Grunwaldem, nie oznacza, że brałem w niej udział... A z drugiej strony: młodzi recenzenci, by tak rzec, obezwładnieni intelektualnie przez głupawy kult młodości z jej nieodpowiedzialnością i poczuciem, że świat zaczął się wczoraj, naprawdę Wam się wydaje, że jesteście bardziej osłuchani i bardziej refleksyjni od starszych miłośników jazzu od wielu lat śledzących linie rozwojowe tej muzyki?

    Ale po co ja o to pytam, skoro już na samym wstępie mnie zapewniono, że normą ma tu być (i jest, jak widzę) typowa dla kultury masowej niedouczona "przeciętność" i "niski poziom". I generalnie "równanie w dół" pełne agresywnego samozachwytu muzycznych analfabetów, nie potrafiących odróżnić twórczości od kopiowania, źródeł od niewprawnych klisz, nie potrafiących ocenić gry muzyków, jako instrumentalistów, nie potrafiących niczego powiedzieć o stylu, o strukturze utworu, by nie wspomnieć o jego harmonii, frazowaniu, skalach, metro-rytmice czy sonorystyce itd. Wówczas 'recenzowanie' miałoby sens, a także zawierałoby słusznie wspomniany tu walor poznawczy. A tak pozostanie (i to intencyjnie!) tylko owo pseudorecenzyjne 'brandzlowanie się'. Ja wiem, Autorze, że Ty jesteś dzięki temu procederowi samo-zadowolony, ale dla mnie Twa 'recenzja' to niewątpliwie stek bzdur, niczym typowa dla pewnego schorzenia 'sałata słowna'.

    Keep swinging!

    OdpowiedzUsuń
  14. Muszę przyznać, że bardzo dobrze piszesz, tylko że ta kwiecista wypowiedź niewiele nowego wniosła. Twoja ocena Impropozycji jest dla mnie czytelna od pierwszego komentarza. Naprawdę uważasz, że powielanie argumentów w coraz bardziej rozbudowanej i obraźliwej formie przyniesie jakiś skutek? Zresztą jaki miałby on Twoim zdaniem być? Rozumiem jednak Twoje indywidualne pobudki - pewnie jad, który w sobie nosisz, mocno uwiera. Dla mnie to koniec naszego dialogu, znajdź sobie inne cele.

    OdpowiedzUsuń
  15. Smutna to musi być dola intelektualisty -erudyty, który w życiu kulturalnym może uczestniczyć tylko jako anonimowy komentator bloga. Nic dziwnego, że cierpisz. Jesteśmy z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  16. Wezmę w obronę anonimowego dyskutanta. Postulaty co do recenzji są w dużej części słuszne. Jazz, czy głównego nurtu, czy awangardowy wymaga jakiegoś opisu muzykologicznego. Można taki opis stworzyć językiem dostępnym dla osób bez przygotowania muzycznego. Moim zdaniem, powinien być częścią recenzji. Wbrew temu co większość sadzi, pewne parametry muzyki da się - powiedzmy - zobiektywizowac. Struktura, metrum, w jakimś stopniu opanowanie techniczne instrumentu, skale, itd. Niestety dla nas, wielbicieli muzyki improwizowanej, takie recenzje trafiaj się głownie w obszarze jazzu głównego nurtu. Recenzje blogowe są dość swobodne i to jest częścią ich problemu. Dlatego, moja uwaga w stosunku do opisu płyty Foton była własnie taka - mała wartość poznawcza a spora charakterystyka stanu emocji sluchajacego, tutaj - pana Marcina. Michał z Poznania

    OdpowiedzUsuń
  17. Rzeczywiście może to być smutna dola pośród, cytuję (patrz wyżej), "dorosłych dzieci strzepujących z siebie tynk sypiący się z pomników i domalowujących sprejem wąsy Mona Lizie czy Matce Boskiej".

    I powiedzmy uczciwie, domalowanie wąsów kosztuje niewiele, a przede wszystkim nie wymaga specjalnego talentu. Znacznie trudniej namalować "Mona Lizę" czy obraz "Matki Boskiej". Co było do wykazania.

    Niestety, w "obowiązującym" dziś relatywizmie oczywiście nie ma żadnej różnicy pomiędzy tymi dwoma rodzajami twórczości (a ściślej pomiędzy twórczością, a jej atrapami, czy nawet "nisko-poziomowym" markowaniem twórczości) i jako żywo "wąsy" są nawet dziś bardziej cenione, bo również nie wymaga to specjalnego znawstwa sztuki; wystarczy że wywołują rechot orangutana.

    Dziękuję natomiast najuprzejmiej za zrozumienie podniesionych przeze mnie kwestii przez p. Anonimowego. Wspomniana wyżej moja dola nie musi być aż tak dalece doskwierająca :-)


    Do przemyślenia:
    Chcesz mieć ludzi przeciw sobie, trzymaj ich stronę.

    OdpowiedzUsuń
  18. I na koniec coś miłego (dla uszu, przykładowo):

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mv?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13997

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13498&Product_Count=&Category_Code=

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13047&Product_Count=&Category_Code=

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13893&Product_Count=&Category_Code=

    OdpowiedzUsuń
  19. I na koniec coś miłego (dla uszu, przykładowo):

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mv?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13997

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13498&Product_Count=&Category_Code=

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13047&Product_Count=&Category_Code=

    http://www.squidco.com/miva/merchant.mvc?Screen=PROD&Store_Code=S&Product_Code=13893&Product_Count=&Category_Code=

    OdpowiedzUsuń
  20. I do poczytania (przykładowo naturalnie):

    http://terytoria.com.pl/ksiegarnia,tytuly,639.html

    zob. spis treści

    OdpowiedzUsuń
  21. Michale, oczywiście że postulaty Anonimowego mogłyby być słuszne, gdyby dotyczyły miejsca o charakterystyce odpowiadającej jego potrzebom. W nagłówku Impropozycji widnieje podtytuł: "Czyli wynurzenia o muzyce w mniejszym lub większym stopniu niepopularnej". Nie sądzę by dało mi się zatem zarzucić puszenie się na jakąś szczególną opiniotwórczość - chodzi raczej o dzielenie się wrażeniami.
    Raz zdarzyło mi się napisać coś do Glissanda i nie czułem się z tym dobrze, ponieważ ewidentnie odstawałem od formuły przyjętej przez to pismo. Z drugiej strony znam wiele osób, które z tych samych względów, które są Waszym zdaniem mankamentem Impropozycji, odrzucili Glissando.
    Ja sam nie potrzebuję w recenzji analizy konstrukcyjnej utworu, ponieważ nie słucham w ten sposób muzyki. Nie rozkładam jej na czynniki pierwsze, tylko szukam właśnie emocji. Czy jest to niewłaściwe, uwłaczające artystom słuchanie? Po licznych kontaktach z samymi twórcami w Nickelsdorfie, czy podczas ostatniej Krakowskiej Jesieni Jazzowej, śmiem twierdzić, że nie.
    Może zbyt obcesowo, ale przede wszystkim chciałem dać wyraz niechęci do wszczynania dyskusji na tematy, w których z natury rzeczy skazani jesteśmy na pat. Ja rozumiem, że być może niewiele mamy w polskim internecie publicystyki muzycznej, ale nie znaczy to, że kolega Anonimowy może żądać od Marcina Kicińskiego, by pisał tak jak Anonimowy chce. Chyba po prostu musi szukać dalej, lub wytrwale czekać.

    PS. Anonimowemu dziękuję za linki, książkę na pewno przejrzę, a może i przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  22. Jeszcze 'dwa słowa', już nie gwoli polemiki, tylko zrozumienia.
    Tak asemantyczna sztuka, jaką jest muzyka, jako żywo potrzebuje racjonalnego podejścia (także recenzenckiego). Przykład: jeśli jakiś recenzent napisze, że zespół na danej płycie utrzymywał się w tonacjach molowych, a słyszymy gołym uchem, że jednak w durowych, to wówczas można wytknąć mu po prostu recepcyjny błąd (bo wszystko jest tu jasne i sprawdzalne, i nie wymaga to specjalnej polemiki). Jeśli natomiast recenzent będzie pisał o muzyce w ten sposób np., że dzięki danej płycie odkrył najdalsze księżyce swego jestestwa, a perkusja przypominała mu skrzypienie drewnianej nogi jego dziadka, co bardzo lubił i dlatego właśnie płyta mu się podoba, to będę miał z tym kłopot.

    Nagłówkowe WYNURZENIA nie muszą być przecież traktowane dosłownie, to raz. A dwa, dobrze jest zadać sobie skądinąd poważne pytanie: SKĄD SIĘ WYNURZAMY, I KU CZEMU? Albo CO udało nam się WYNURZYĆ?

    Koniec końców, bardzo dobrze, że takie strony, jak ta, są w Internecie, bowiem ich niewątpliwym walorem jest niesienie informacji w gąszczu dzisiejszego komercyjnego i straganiarskiego z ducha świata.

    Ta, czy inna recenzja, czy jej próba tylko, może budzić nasze obiekcje, ale cenna informacja o wydanych płytach jest. I to jest w końcu najważniejsze, i (mimo mego utyskiwania) budzące szacunek.

    OdpowiedzUsuń
  23. Panowie, zamknijmy polemikę i skoncetrujmy energię na rekomendacjach ciekawych płyt. Zacznę ja:
    - Tamarindo Live, T. Malaby z udziałem Leo Smitha, cleanfeed (dobra płyta choć poprzednia, studyjna podobała mi się bardziej),
    - scott Colley, Empire, camjazz, dobre kompozycje, frissell w składzie, ambitny mainstream, świetna pozycja,
    - adasiewicz, sunroom, delmark - znakomita płyta,
    - fernandez, morning glory, podwójna płyta, można brać w ciemno.
    Pzdr. Michał

    OdpowiedzUsuń
  24. Kolega Anonimowy ma misję, jak widzę:

    http://chacinski.wordpress.com/2011/01/15/8-wynalazkow-roku-2010/#comments

    OdpowiedzUsuń
  25. Też mam nieodparte wrażenie że sporo treści tutaj jest "zrzynana" z bloga stefa. Oczywiście tematy są około tego co tam się pojawia, jednak wydaje mi się że MK pogubiłby się w ocenie muzyki ogólnie rzecz biorąc awangardowej gdyby nie "stefowa" ściągawka ;)

    Oczywiście pisać można, tylko po co? :) Fachowo się to nazywa grafomania - odsyłam do definicji z naciskiem na słowo "uporczywe", jako że MK pisze tu najwięcej.

    I też sie zgadzam że żeby ocenić profesjonalnie muzykę przygotowanie muzykologiczne trzeba mieć i niekoniecznie musi to być jakiś papierek :)

    K

    OdpowiedzUsuń
  26. A jednak zarzut zrzynania podnosi mi ciśnienie. Pewnie była to Twoja intencja, więc informuję, że Ci się udało. Gratuluję, takie proste, a działa!

    OdpowiedzUsuń
  27. NIE SĄDZIŁEM , że słuchanie muzyki i jej opisywanie tak może ludzi dzielić. To niebywale smutne. Twórca bloga może sobie pisać co chce i jak chce, to jego sprawa. W komentarzach myślałem, że dowiem się więcej o samej muzyce a tu nic....
    Płyta świetna i dziwna zarazem - po dwudziestokrotnym odsłuchaniu ma się wrażenie, że słucha się tego pierwszy raz. Spokojna muza , przed snem jak znalazł

    OdpowiedzUsuń