środa, 1 grudnia 2010
Małe Instrumenty "Grają Chopina", Wydawnictwo Format, 2010
Paweł Romańczuk - toy piano
Paweł Czepułkowski - toy piano
Maciek Bączyk - toy piano
Wydawnictwo Format
Rok Wydania: 2010
Co do cholery po raz kolejny robią Małe Instrumenty w Impropozycji? Czego ta muzyka dla dzieci szuka w naszym obłąkanym świecie? Zabawkowe pianinka, Chopin, książka edukacyjna?!
Kochani, już ja Wam udowodnię, że mamy do czynienia z nie lada perwersją, prowokacją i obsesją, że Paweł Romańczuk to muzyczny wariat, a jego świta to banda dewiantów. To chłopcy z naszej bajki!
Jestem pewien, że czujne i wyćwiczone ucho każdego z Was w lot wychwyciłoby, o co w tym wszystkim chodzi, gdybyście tylko mieli możliwość posłuchania choć małego fragmentu ich muzyki. Ponieważ jednak tylko słowa mam w tym momencie do dyspozycji, posłużę się nimi najlepiej jak potrafię. Oto co znalazłem na pierwszych stronach książki "Fenomen Toy Piano" Pawła Romańczuka, do której dołączona jest rzeczona płyta: "Z natury jakościowej zabawkowego pianina nie są one (dźwięki) idealnej wysokości i rzadko układają się w pełną harmonię. Zawsze dobiega do naszych uszu coś przykuwającego uwagę, co wystaje spoza ram "pięknego tonu", tworząc mikrotonowe grupy dźwięków." I dalej: "Próby ujęcia tego zjawiska przez porównanie do innych funkcjonujących instrumentów o zbliżonej barwie, zawsze prowadzą do odpowiedzi, że żaden instrument nie brzmi tak, jak toy piano. Ilekroć przysłuchamy się dźwiękom celesty, dzwonków orkiestrowych, nie wspominając o pianinie czy fortepianie, zawsze dojdziemy do wniosku, że w toy piano barwa jest inna, a towarzyszące dźwięki dają niepowtarzalny charakter. W ten sposób prostota i ubogie, ograniczone możliwości zabawki, w połączeniu z wymykającymi się się spod kontroli producentów efektami dźwiękowymi, dały przedziwny instrument o współczesnym charakterze, wpisujący się w potrzeby rozwoju dzisiejszej muzyki z tak charakterystycznymi dla niej poszukiwaniami i eksperymentowaniem z nietypowymi źródłami dźwięku". Zapytam zatem, czy takich wypowiedzi spodziewalibyśmy się po wiernym interpretatorze Chopina dla dzieci? Czy słowa klucze: "mikrotony" i "eksperymenty" nie nasuwają Wam przypadkiem słusznych skojarzeń?
Idźmy jednak dalej bo poszlak jest zdecydowanie więcej. Już stopka redakcyjna przynosi czytelny dowód! "Nagrań dokonano w sierpniu 2010r. w Studio Rogalów Analogowy - realizacja Wojciech Czern". Czy mówi Wam coś nazwa Obuh Records? Czy pamiętacie, kto mógłby być tak szurnięty, by wydać na LP ścieżkę dźwiękową do "Rękopisu znalezionego w Saragossie" autorstwa Pendereckiego? Tak kochani, to ten sam fetyszysta, który realizuje dźwięk na analogowym sprzęcie i w sposób, którego nie uraczycie w tradycyjnych studiach. Nie ma co ukrywać, to jest skandalicznie inny dźwięk i mimo że skalany digitalną płytą, której wady pewnie tylko lampowy wzmacniacz jest w stanie zniwelować, czuje się, że ktoś w perfidny sposób zastawił tu na nas nie lada zasadzkę. Gotowiśmy pewnie sprawić książeczkę naszym pociechom, które zakatowałyby płytę na swoim jamniku, kiedy to jej miejsce jest, a jakże, w Waszym szanownym odtwarzaczu.
Wracając jednak do kwestii muzycznych. Czy jest to zatem Chopin? Wątpliwość zupełnie uzasadniona w kontekście powyższych zwyrodnień. Przyznaję się bez bicia, że do końca nie wiem, bo nie znam Chopina prócz kilku hitów, których nie znać nie można i które na tej płycie rozpoznaję. Znam za to Steve'a Reicha, znam AMM, znam Fritha, znam teorię plądrofonii i wszystko to jakoś gdzieś miejscami mi pobrzmiewa, gdy słucham tej płyty. Minimalistyczna repetycja na tych, z założenia delikatnie rozstrojonych, pianinkach to pomysł godny samych mistrzów gatunku. Akompaniowania pozytywce nie powstydziliby się John Oswald czy Chris Cutler, a poza-klawiszowe (smyczkowe na przykład) zmagania z instrumentami przypominają eksperymentatorów z sonorystycznego świata free improv.
Czy jest to w takim razie zamach na Chopina? Nie, moi drodzy, aż daleko ci dewianci się nie posunęli. Nie ma tu bowiem kpiny czy nawet ironii. Jest za to coś innego, może równie złego - mianowicie precyzyjna kalkulacja i weryfikacja materiału pozostawionego przez naszego eksportowego kompozytora. Przedstawiona nam selekcja jest ewidentnie wynikiem obsesyjnej pracy lidera zespołu, który wyszukał dokładnie to, co w utworach Chopina najlepiej koreluje z jego własnym szaleństwem i cudowną niedoskonałością używanych instrumentów. Nie podejrzewam zatem większości tytułów z tej płyty o częste bywanie na okładkach płyt Deutsche Grammophon czy repertuarów Konkursu Chopinowskiego.
Podsumowując niniejszym: odzieram Małe Instrumenty z ich perwersyjnego kostiumu zespołu dla dzieci. Odbieram im prawo do zabawiania najmłodszych i wzywam do pokuty za wszystkie grzechy, niech odpowiedzą przed naszym szacownym gronem muzycznych popaprańców. Będzie nią wypalenie piętna zespołu niestosownie intrygującego, fetyszystycznego dźwiękowo i diabelsko obiecującego.
Marcin Kiciński
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz