środa, 8 grudnia 2010

Adam Pierończyk "Komeda – The Innocent Sorcerer", Jazzwerkstatt 2010


Adam Pierończyk – soprano & tenor saxophone
Gary Thomas – tenor saxophone
Nelson  Veras – guitar
Anthony Cox – double bass
Łukasz Żyta – drums, percussion, typewriter

Wytwórnia: Jazzwerkstatt
Rok wydania: 2010





Adama Pierończyka lubię od zawsze, a w zasadzie od jego pięknej płyty „Few Minutes In The Space” z 1997 r. Trochę wody w Wiśle upłynęło od mojej pierwszej fascynacji tym młodym muzykiem (rocznik 1970). Przez te 13 lat zdążył wydać parę znakomitych płyt, począwszy do kapitalnego, elektrycznego „Digivooco” z 2001 r., słusznie uznanego przez Jazz Forum płytą roku, poprzez wyrafinowany, ale nieco mniej udany „Amusos”  z 2003 r., na którym ciekawie zaprezentowała się wokalistka Mina Agossi, następnie -dokumentujący brazylijskie inspiracje - akustyczny „Busem Po Sao Paulo” z 2006 r.,  po rewelacyjny „El Buscador” z tego  roku. Ostatnia płyta została wydana także w niemieckiej wytwórni Jazzwerkstatt.
Gwoli takich wstępnych przedbiegów  przed właściwą recenzją muszę dodać, że na płycie „Komeda” pojawił się Gary Thomas, dawny współpracownik Pierończyka z czasów  „Digivooco”. Wracając do meritum, Adam Pierończyk do tematu: „muzyka Komedy” podszedł nieszablonowo. Nietuzinkowość nie zasadza się tylko na tym, że na płycie poświęconej Komedzie brakuje jego instrumentu czyli fortepianu, ale również na tym, że Pierończyk nie trzyma się niewolniczo kompozycji Komedy.
Ostatnimi laty wysypało się trochę płyt z Komedą. Były one bardziej lub mniej udane, ale jakoś mnie szczególnie nie zachwyciły. Do Komedy podchodzili tak różni artyści, jak Komeda Project („Crazy Girl” z 2007 r., „Requiem”  z 2009 r.), Słowacki NBS Trio („Plays Komeda” z 2010 r.) czy choćby Marysia Sadowska („Tribute To Komeda” z 2006 r.), ale chyba najbardziej udanym hołdem dla twórcy „Astigmatic”  była płyta Stańki z 1997r. - „Litania”.
Pierończyk nie prezentuje wyłącznie najsłynniejszych utworów Komedy, ale również te mniej znane, jak „Wicker Basket”, „After The Catastrophe” bądź „Roman II”. Fortepian został na tej płycie zastąpiony przez gitarę, na której gra Nelson Veras. Gitara zaś stworzyła przestrzeń, którą pięknie wypełniają saksofony Pierończyka i Gary Thomasa, często grając unisono, a czasami kontrapunktując się. Nie można nie wspomnieć o kapitalnej grze basisty Anthony Coxa i rewelacyjnej wręcz Łukasza Żyty. Łukasz Żyta częściej gra na różnorodnych instrumentach perkusyjnych niż na klasycznej perkusji, co dało więcej powietrza pozostałym muzykom. Nie mogę nie wspomnieć o wykorzystaniu maszyny do pisania jako instrumentu perkusyjnego. W utworze „Sleep Safe And Warm” brzmi ona wręcz cudownie.
Każdy z utworów mógłby być szczegółowo omówiony, bo naprawdę jest tego wart. Ta płyta nie ma słabych punktów i dla mnie jest jednym z najmocniejszych kandydatów do jazzowej płyty roku. No może mogłaby z nią konkurować inna płyta Pierończyka, wcześniej wspomniana „El Buscador”.
Gorąco polecam tę płytę. Idealna na prezent pod choinkę.

Robert Żurawski

1 komentarz:

  1. Płyta beznadziejna, przesłodzona, komercyjna, oszukuje wcześniejszych wielbicieli Pierończyka.
    Pościelowe granie, które równie dobrze może być tłem zakupów w hipermarketach....

    OdpowiedzUsuń