niedziela, 24 kwietnia 2011

Wojtek Mazolewski Quintet "Smells Like Tape Spirit", Mystic Production, 2011

Oscar Torok – trumpet
Marek Pospieszalski – saxophone
Joanna Duda – piano
Wojtek Mazolewski – double bass
Michał Bryndal – drums

Wytwórnia: Mystic Production
Rok wydania: 2011




Minęło sporo czasu od kiedy Pink Freud zaskoczyło wszystkich coverem „Come As You Are” Nirvany. Teraz Wojtek Mazolewski po raz drugi puszcza oko do Kurta Cobaina, lecz tytuł drugiego solowego krążka jest już wyłącznie parafrazą. Nie chcę się licytować i rywalizować z mistrzem w grach słownych, ale gdyby lider był bardziej niezalowy, płyta mogłaby nazywać się „Tape They’re Gone, Tape They’ve Vanished” albo „Wojtek Battles The Pink Tapes”.
„Smells Like Tape Spirit” nie jest kontynuacją pierwszego solowego „Grzybobrania”. Zmienił się skład projektu i muzyka w niewielkim stopniu przypomina psychodeliczne dryfowanie ku bliżej nieokreślonemu celowi. Zespół tworzą zupełnie nowe postacie – buddysta i trębacz, Słowak, Oskar Torok, na saksofonie i klarnecie basowym Marek Pospieszalski, na fortepianie Joanna Duda i Michał Bryndal na perkusji. Mazolewski lekko usunął w cień kojarzone z nim nieustanne eskapady w improwizowane eksperymenty, na rzecz oddania hołdu klasycznemu jazzowi, który przeżywał swoje piękne chwile na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Objawiło się to przede wszystkim we wzorowo wymyślonym i wyegzekwowanym pomyśle rejestracji materiału. Na te potrzeby zaadaptowano studio Radia Gdańsk, zakupiono sporo starego sprzętu: konsoletę lampową, dwa magnetofony Studera. Cały proces miksowania również odbył się bez digitalizacji i komputerowego masteringu. Wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, aby jak najdokładniej oddać ciepło analogowego brzmienia towarzyszącego klasycznym nagraniom Davisa, Coltrane’a, Shortera i innych gigantów.
 „Smells Like Tape Spirit” jest dopracowanym kompozycyjnie albumem, gdzie przecinają się zarówno bardzo harmonijne fragmenty, mogące pochodzić sprzed pięciu dekad z wytwórni Blue Note, jak i te targane dokonaniami ostatnio niespokojnych duchem polskich improwizatorów. Lider projektu wziął chwilę wytchnienia w gąszczu bardziej awangardowych pomysłów z Pink Freud czy Freeyo i pokazał, że potrafi nagrać płytę silnie zakorzenioną w tradycji i niepostrzeżenie inkorporować wątki ludowe (motyw basowy „Kaczeńców” był w zamyśle piosenką śpiewaną przez Łowiczanki), czy nastrój bliski skandynawskiemu wyciszeniu. Muzycy podparli to solidną dawką aranżerskiej precyzji i uczuciowych uniesień bogatych w dźwiękowe rusztowania – od zamkniętego w klamrze „Newcomer”; narastającej, nawarstwiającej się „Populacji sikorek”; harmonicznej, kontemplacyjnej podróży po „Planecie guzików”, czy zaraźliwego groove’u utworu tytułowego.
Nie muszę tej płyty szczególnie polecać fanom Pink Freud i słuchaczom śledzącym losy polskiej sceny improwizowanej. Jednak jeśli poprzednie albumy z udziałem Wojtka (np. „Punk Freud”) wydawały się Wam zbyt nieprzystępne, a w ostatnim czasie polubiliście wydawnictwa balansujące na granicy jazzu (Jazzpospolita, Niechęć) to „Smells Like Tape Spirit” jest dobrym momentem powrotu do gry.

Sebastian Niemczyk
(Screenagers.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz