W oczekiwaniu na gigantyczną paczkę zakupów wprost z Londynu (pewien szalony posłaniec dotarł tam w celu kolejnej eksploracji zacnego festiwalu Freedom Of The City i zakupi trochę brakujących pozycji z katalogu EMANEM, PSI i Matchless Recordings), drobne resume mijających czterech miesięcy roku z dwoma jedynkami w tytule.
Nie zamieniam kolekcji CD na twardy dysk, nie kupuję winyli, rzec można - jestem odrobinę passe… Zatem same kompaktdyski z fajnymi, często kolorowymi okładkami, bardziej niż czarna płyta odporne na zniszczenie przez małe półtoraroczne rączki. Zatem do dzieła!!!
Rok z dwoma jedynkami w tytule zaczął się w iście hitchcockowskim stylu, od przedpremierowego zakupu wydawnictwa, będącego rejestracją koncertu, który w roku 2009 zdał się być moim ulubionym. Teraz, już na krążku (a także na winylu, z materiałem uzupełniającym w stosunku do CD), stał się moją płytą roku .. 2010!!! Rzecz nazywa się „Kopros Lithos”(Multikulti Project), a tytułem wykonawczym EFG Trio, czyli Agusti Fernandez, Mats Gustafsson i Peter Evans. Genialna, muzyczna perforacja czasoprzestrzeni. Mały Klub Dragon w Poznaniu i wielka muzyka. Marcowy, tegoroczny koncert tego tria (znów Dragon) dopełnił czary mojego entuzjazmu. Trzech mistrzów wypalania tkanki usznej ze szczególnym uwzględnieniem tego najmłodszego – Petera Evansa.
A potem, tak zupełnie przy okazji…. John Lindberg „Two By Five” (Between The Lines, 2002)… – kontrabas z kwartetem smyczkowym, także dla wielbicieli barokowej estetyki, w tej bardziej rubasznej, plebejskiej edycji. Muzyka zadziera nosa, a uszy w postępującej ekstazie.
Pokaźna dyskografia Evana Parkera zawiera w sobie wiele frapujących duetów, zarówno z pianistami, jak i instrumentalistami posługującymi się instrumentami dętymi drewnianymi. Tu szczególny hołd dla duetu z Nedem Rothenbergiem „Monkey Puzzle” (Leo Records, 1997). Mamy wiele tego typu wspaniałych muzycznych kolaboracji Parkera, ale ta zdaje się być wyjątkowa. Sam nie do końca wiem dlaczego. Posłuchajcie koniecznie!
Dla uzupełnienia kolekcji w tak zwanym międzyczasie na mojej półce wylądowały bezcenne edycje solowych eksploracji Evana Parkera – „Monoceros” (edycja dla Chronoscope, 1994), „Saxophone Solos” (jak wyżej, 1994) i „Conic Section” (ah um, 1990). O ile dwie pierwsze pozycje, to jeszcze solowy Parker na etapie szukania tego jedynego brzmienia (dużo chropowatości, czasami przywołującej w pamięci „For Alto” Braxtona), o tyle „Conic Section” to już bezdyskusyjny absolut w kategorii soprano solo. Czyste, krystaliczne brzmienie bezoddechowej ucieczki w zaświaty naszej muzycznej percepcji (zwłaszcza główny, 25-minutowy fragment). Muzyczna transcendencja!
Na koniec passusa o moim kategorycznym ulubieńcu – duet z pianistą Charlesem Farrellem „Glossolalia” (World Tribe Music, 2005). Warto posiadać, choć nie koniecznie słuchać – to ten typ pianisty, co to w szlafmycy mocno na oczy nasuniętej goni stale oddalający się orgazm, nie bacząc specjalnie na niebanalnie wysiłki interlokutora (choć Evan stara się bardzo, by być w tym procesie dostrzeżonym). Abstrahując od tych ambiwalencji, gorąco nie polecam innego wydawnictwa tegoż pianisty (o zgrozo także z udziałem EP) – „Hope Springs Eternal” (World Tribe Music, 2006). Zawartość sprawia wrażenie ścieżki dialogowej do filmu, do której doklejono przypadkowe muzykowanie kilku panów.
Koncert okrojonego o Dominica Duvalla, kwartetu Magic, stał się dla mnie okazją do zakupu pięciopaku koncertowego Trio X „On Tour 2008” (Joe McPhee, Dominic Duvall, Jay Rosen). Zacny audiofilski CIMP od pewnego czasu wydaje także nagrania koncertowe w sublabelu CIMPoL. Tu nagrania z jednej trasy koncertowej (USA, głównie ośrodki uniwersyteckie) z października roku wskazanego w tytule wydawnictwa. Porządnie wydane, cicho nagrane (jak to CIMP) i niestety dość nudne. Słuchanie Tria X zawsze wiązało się dla mnie z pewną ambiwalencją…., albowiem chłopaki zwyczajnie potrafią przynudzać (innymi słowy, by nie być gołosłownym - opowiadają ciekawe historie wydając zbyt wiele dźwięków, nie popartych odpowiednim ładunkiem emocji). Słuchając tej muzyki na żywo swobodnie daję radę, niestety w fotelu domowego zacisza jestem już mniej odporny, zwłaszcza, że to 7-godzinna dawka muzyki. Ale na półce wygląda ładnie i dostojnie.
Na koniec pierwszej części pamiętnika namiętnego nabywcy kompaktów, drobne zaskoczenie… no i wreszcie słowo o nowości - terenNowy.live „Ambientność…” (Mega Total 2010). Pod tą dość tajemniczą nazwą kryje się rozbudowany kolektyw rodzimych improwizatorów, których nazwiska… nic mi nie mówią, a i Wam pewnie nic nie powiedzą. Wszakże, same nazwiska nie grają, tylko ich instrumenty. Piękna, transowa opowieść, dla której trawestowany w tytule ambient jest jedynie punktem wyjścia. Dużo tu zaskakujących dźwięków, ciekawe głosy kobiece, elektronika, niebanalnie przetworzona gitara, odrobina posmaku etno dzięki użyciu wielu akustycznych instrumentów z pleneru, niekoniecznie nadwiślańskiego. Dla mnie odkrycie ostatnich tygodni, słuchane namiętnie i bez wytchnienia, ile czas pozwala w natłoku spraw i … kupowanych bez refleksji w kontekście budżetu rodzinnego płyt, które jakkolwiek trzeba przesłuchać. Polecam bezgranicznie każdą swą kończyną!
To tyle na pierwszy odcinek opowieści. Specjalnie nie koncentrowałem się na nowościach, bo o tych Impropozycja donosi rzetelnie i na bieżąco piórami innych głosicieli Wolnej Muzyki.
Andrzej Nowak
Poruszyłeś P Andrzej Temat Cimp-piękne brzmienie ,choć jakby ostatnio było mniej o tem ale ja jeśli można ,zB Ahmed Abdullah"s Diaspora-with Carlos Ward,und Cody MoFFet znany chociażby v zwlaszcza z rewelacyjnego "Looking East",a na innej płycie NAM avec Jimmy Weinstein -na bębnach,und Ahmed a la trompette,BTw jak album Kowalda z Zingaro sprzed rocku-jak to określiłeś ---najszybsza transakcja świata :)
OdpowiedzUsuńpOZDRAWKA
Az