poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Archie Shepp / Napoleon Maddox / Oliver Lake / Joe Fonda / Cochemea Gastelum / Hamid Drake "Phat Jam in Milano", Dawn Of Freedom, 2009
Archie Shepp - ts
Napoleon Maddox - rap, beatbox
Oliver Lake - as
Joe Fonda - b
Cochemea Gastelum - ts
Hamid Drake - dr
Wytwórnia: Dawn Of Freedom
Rok wydania: 2009
Od jakiegoś czasu doskwiera mi brak ideologicznego zaangażowania we współczesnym jazzie. Czasem wydaje mi się on formalnie ciekawy, innym razem pretensjonalny, ale zazwyczaj jednak zupełnie jałowy i przez to nieinteresujący. Nic może w tym dziwnego, przecież już Davis pisał, że za bary z systemem wziął się inny gatunek muzyczny - hiphop.
Shepp bezwarunkowo należy do grona tych klasyków, którzy kojarzą się upolitycznieniem muzyki. W drugiej połowie lat 60' wydał on sporo albumów przepełnionych zaangażowaniem w walkę afroamerykanów o równouprawnienie. Cztery dekady później, Shepp aktywuje swą zadziorność, sięgając po muzyczne środki młodego pokolenia Czarnych, reprezentowane przez Napoleona Maddoxa, który pluje na Amerykę i system ze swojej współczesnej perspektywy. Maddoxa jako beatboxera możemy pamiętać z hołdu dla muzyki reggae, jakiego dokonał rok temu Hamid Drake ze swoim Bindu na płycie "Reggaeology". Nie wiem, na ile ich współpraca wpłynęła na Archiego, ale zaangażowanie tej gotowej rytmicznej maszynerii było strzałem w dziesiątkę. Mam wrażenie, że prostota rytmiczna, połączona z tekstami oraz werbalnymi ozdobnikami Maddoxa zadziałała na resztę towarzystwa niczym używki, które pewnie doskonale pamiętają z czasów młodości. Zarówno Shepp jak i Lake brzmią bardzo intensywnie, a Fonda, który przez większość czasu wypełnia funkcję rytmiczną, ozdabiając żelazne frazy najlepiej jak potrafi, popisuje się nagle wspaniałym solo we wstępie do coveru utworu Led Zeppelin pt. "Kashmir". W utworze "Revolution" Shepp, w oparciu o nowoczesne brzmienie, wraca do początku swojej działalności i wyśpiewuje piękną, przejmującą, bluesową pieśń.
Na płycie często dochodzi do bardzo udanych interakcji, nachodzenia się solówek, intrygujących improwizacji na trzy saksofony, w których nieznany mi dotychczas Cochemea Gastelum sprawdza się bardzo dobrze.
Nie spodziewałem się, że tak pozytywnie zareaguję na tę płytę. Kilka fragmentów na youtube wywołało pierwotnie wrażenie szukania na siłę nowej formuły dla mainstreamowej drogi Sheppa. Nic podobnego! Ten intergeneracyjny kolektyw z Mediolanu ma w sobie więcej ducha niż pięćdziesiąt innych, współczesnych, przesłuchanych przeze mnie ostatnio jazzowych płyt razem wziętych.
Marcin Kiciński
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapowiada się ciekawie!
OdpowiedzUsuń