Gerry Hemingway (d), Mark Helias (b), Ray Anderson (tb) | Christopher Tordini (b), Dan Weiss (d), Michael Dessen (tb) |
Wytwórnia: Clean Feed
Rok wydania: 2011
Ostatni wypust nowości z Clean Feedu przyniósł ciekawą sytuację. Dostajemy bowiem dwie płyty nagrane w identycznym instrumentarium (puzon/bas/perkusja), różniące się jednak dość znacząco pod względem występujących na nich postaci i podejścia do tematu. Pierwszy z projektów to szacowne, grywające ze sobą od 34 lat trio muzyków o niepodważalnej już reputacji w jazzowym światku. Drugi tercet reprezentuje znacznie młodsze pokolenie, a ich druga płyta to być może początek równie udanej kooperacji.
Gerry Hemingway, Mark Helias i Ray Anderson traktują BassDrumBone w sposób bardzo swobodny. Trzymając się ustalonej od lat, konwencjonalnej, mainstreamowej chciałoby się rzec, formy - naginają jej granice, by dać upust swojej instrumentalnej finezji. Nie słychać tu żadnego silenia się na nadzwyczajny efekt, a jest on i tak uzyskiwany jako pochodna niebywałej lekkości, z jaką każdy z tych wirtuozów podchodzi do wspólnego muzykowania. W tych bluesach i inspirowanych początkami jazzu tematach czuć zabawę i radość obcowania ze sobą, o którą można by bardziej podejrzewać nie tyle profesjonalistów, co kilku kumpli amatorów, spotykających się regularnie przy piwie na cotygodniowym, garażowym graniu. Wyczuwa się uśmiechy i liczne pozamuzyczne tematy, które łączą muzyków. Udziela się słuchaczowi panująca na tym nagraniu życzliwość i przyjaźń.
Michel Dessen Trio 2 (dwójka dodana jest chyba w związku ze zmianą perkusisty) konsekwentnie szukają inspiracji w bieżących trendach. Wystawiają się na próby różnych stylistyk, eksperymentują czasami z delikatną elektroniką. "Forget the Pixel" to zlepek kompozycji, w których z jednej strony przebija się animusz do grania dynamicznego i rytmicznego, z drugiej czasem naiwna, czasem przejmująca refleksja. W chwilach wyciszenia fantazja potrafi ich ponieść w kierunku muzyki, którą znamy z doskonałego Memorize The Sky - muzycy starają się uciec od czytelnej formy i koncentrują się na budowaniu surrealistycznego klimatu. Naturalnie nie brak tu sonorystycznych zabaw, gwałtownych zmian akcji i zaskakujących rozwiązań.
Oba zespoły, choć dzielą je dziesięciolecia doświadczeń, oferują muzykę, której bardzo dobrze się słucha. BassDrumBone być może niczym nie zaskakuje, stanowi jednak oazę lekkości i finezji w profesjonalizmie. Dessen Trio intryguje swoimi poszukiwaniami i zaraża młodzieńczym entuzjazmem. Obie płyty doskonale się uzupełniają, dlatego zachęcam do równoczesnego ich poznania.
Marcin Kiciński
impropozycja.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz