poniedziałek, 2 maja 2011

AMM, czyli subiektywny przewodnik po tegorocznych zakupach free and improv, część 2

Jeśli ktokolwiek chciałby podjąć się karkołomnego i nikomu w sumie niepotrzebnego procesu wyboru najbardziej ponadgatunkowej formacji muzyki współczesnej (współcześnie pojmowanej), to popełniłby błąd najmniejszy wskazując na kolektyw AMM.
Nie czas tu, nie miejsce na rys historyczny, wszakże konieczne jest wymienienie przynajmniej trzech nazwisk jego głównych kreatorów – Keitha Rowe, Eddie’go Prevosta i Johna Tilbury (oczywiście nie zapominamy o ojcu chrzestnym formacji – Corneliusie Cardew, ale ponieważ w tym roku mija 30 rocznica jego śmierci, a muzykę AMM tworzył jedynie w jej okresie prenatalnym, możemy przejść nad jego postacią do porządku dziennego).
Ponadgatunkowy walor muzyki AMM wynika w głównej mierze z osobowości jej twórców i ich muzycznych fascynacji.  Keith Rowe to stały i wytrwały eksplorator możliwości sonorystycznych gitary elektrycznej (w bardzo „elektronicznym” kierunku), John Tilbury najbliższy jest spuściźnie Cardew i śmiało możemy go umieścić w katalogu pianistów muzyki współczesnej (w duchu dość precyzyjnie pojmowanego minimalizmu), zaś Eddie Prevost (z historycznego punktu widzenia, postać najważniejsza) najbliższy jest estetyce jazzowej, czy parajazzowej, choć w jego grze na perkusji czuję mocno … rockowy, z lekka transowy sznyt. Wszyscy zaś Panowie mają jeden generalny pomysł na tworzenie muzyki – improwizację, czyli element dla nas w tym miejscu decydujący i uszlachetniający wszelkie wysiłki muzyczne spod znaku AMM.

Wszakże wracając do punktu wyjścia, czyli omawiania moich tegorocznych zakupów….AMM „The Inexhaustible Document” (Matchless 1994), materiał nagrany w roku 1987, nagrany w żelaznym trio, wspomaganym przez wiolonczelistę Rohana De Saram. Muzyka, jak większość w dorobku AMM powstała na żywo, w Londynie i uroczo snuje nam się od ucha do ucha, powodując, iż rzeczywistość za oknem zdaje się elementem całkowicie zbytecznym. Jak już kiedyś napisałem – ta muzyka trwa i tylko to jest pewne w kontekście zdarzeń dźwiękowych, jakie do nas docierają.

Waszą szczególną uwagę chciałem zwrócić na inne wydawnictwo związane z AMM, a mianowicie na “That mysterious forest below London Bridge” (Matchless 2007). To relacja z koncertu, jaki odbył się w listopadzie 2006r. w Londynie. Płyta zawiera trzy długie, ponad 20 minutowe preparacje dźwiękowe trzech formacji – na początek kwartet w składzie Tom Chant (ss, ts), Ross Lambert (g), Sebastian Lexer (p, lp) i Matt Milton (v), potem trio - Jamie Coleman (tp) , Mark Wastell (indian harmonium) i Seymour Wright (as), a na sam koniec AMM w swej najbardziej współczesnej edycji, czyli duo Eddie Prevost (dr), John Tilbury (p). Trzy przepiękne improwizacje, które choć często balansują na pograniczu ciszy, stanowią idealne połączenie ciekawych improwizowanych preparacji dźwiękowych (na myśl musi nam przyjść np. katalog wytwórni Another Timbre) i klasycznego freely improvised music. Podczas, gdy w tym pierwszym nurcie czasami brakuje mi odrobiny emocji (wciąż szukamy tego jedynego dźwięku, i to uzasadnia każdy rodzaj podróży), a w drugim pojawiają się próby zbyt jazzowego frazowania, by nie rzec – ciągoty od banalnego swingowania, muzyka z Tajemniczego Lasu Nieopodal Mostu Londyńskiego jawi się wydawnictwem szczególnym. Dodatkowo zapewne – trudno dostępnym, bo choć wydawnictwo jest absolutnie katalogowe, to jednak już sama ubogość okładki powoduje, że całość postrzegamy nieco offowo. Tu odsyłam po szczegóły:
http://www.matchlessrecordings.com/mysterious-forest-london-bridge
Co ciekawe, w powyższym trójpaku improwizacje głównych bohaterów tego odcinka mojego pamiętnika, zdały mi się najmniej frapujące. Może lepiej odesłać słuchaczy do polskiego koncertu Prevosta i Tilbury’ego, który niedawno ujrzał światło dzienne: AMM “Uncovered Correspondence: a Postcard from Jaslo” (Matchless 2010).

Czas na dwa wydawnictwa sygnowane nazwiskiem Eddiego Prevosta. Najpierw duet z czołowym pianistą angielskiego free improv – Veryanem Westonem „Concert, v. 1998” (Matchless 1998). I… wypisz, wymaluj, co napisałem akapit wyżej. Muzyka jest nieznośnie jazzowa, a duet w składzie perkusja i nieodkrywczo frazujący pianista w dawce ponad 70-minutowej zwyczajnie przynudza.
Znacznie ciekawiej dzieje się, gdy do współpracy Prevost zaprasza Jima O’Rourke, gitarzystę, znanego preparatora dźwięków tyleż ulotnych, co niebanalnych – „Third Straight Day Made Public” (Complacency 1993). Gęsta, iście pajęcza sieć mikrodźwięków w czterech odsłonach. Polecam zdecydowanie – myślę, że śmiało to spotkanie mogłoby się odbyć pod szyldem AMM (ciekawe, co na to Keith Rowe?).

A na sam koniec, klamra spinająca moje dzisiejsze opowieści o muzyce AMM - pierwsze publiczne wykonanie kompozycji Corneliusa Cardew „The Great Learning” (Bołt 2010). Od razu zastrzegam, że czuję się zbyt mały, by streścić Wam ideę tej muzyki i tegoż przedsięwzięcia. Może tylko dodam, że bardzo enigmatyczną i tajemniczą partyturę Cardew wykonują głównie muzycy amatorzy (polscy, litewscy i brytyjscy), a rezultatem ich działań jest gigantyczne czteropłytowe wydawnictwo minimalistycznej epopei z głębi rytuałów naszego człowieczeństwa u zarania wszelkiego istnienia. Trudna podróż, ale wyruszę w nią ponownie.

Andrzej Nowak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz