niedziela, 24 października 2010

William Parker "I Plan To Stay A Believer: The Inside Songs of Curtis Mayfield" czyli połowiczna radocha

William Parker: b, doson’ngoni, balofon / Hamid Drake: dr / Dave Burrell: p / Lewis Barnes: tp / Darryl Foster: ts, ss / Sabir Mateen: as, ts, fl / Leena Conquest: voc, Amiri Baraka: voice, poetry
* with guests on select tracks:
Lafayette Gilchrist: piano, Guillermo E. Brown: drums, New Life Tabernacle Generation of Praise Choir of Brooklyn, NY


Wytwórnia: AUM Fidelity
Rok Wydania: 2010


Jestem absolutnym fanem projektu Raining On The Moon . Głos Leeny Conquest - kaznodziejski, transowy, głęboki, czarny, mocny i tak charakterystycznie melodyjny w połączeniu z lekko usposobioną sekcją Parker/Drake, wprawia mnie w stan relaksacyjno - podrygujący. Skoczny beat tego projektu wielokrotnie poderwał nie tylko mnie, ale i rozkręcił niejedną imprezę. "I Plan To Stay A Believer" to poniekąd kontynuacja tej samej koncepcji muzycznej, tyle że w oparciu o kompozycje walczącego ze społeczną niesprawiedliwością soulowego pieśniarza - Curtisa Mayfielda.
Aranżacje Parkera to poszukiwanie korzeni muzyki Mayfielfa, dzięki czemu otrzymujemy ciekawy przegląd czarnych rytmów, od rythm'n blueasa, przez gospel, po funk i soul. Zespół dryfuje między piosenkową formą a free jazzowymi zespołowymi eksplozjami, w których wybitnie dobrze czują się dwaj zaproszeni w miejsce nieobecnego (na szczęście) Roba Browna, bardzo ekspresyjni saksofoniści: Darryl Foster i Sabir Mateen. Zupełnie przyzwoicie grają: pianista Dave Burrell - mocno bluesowy, lecz skory do free jazzowego skoku w bok, a także stały trębacz Lewis Barnes. Momentami zespół brzmi beztrosko, niczym orkiestra Jamesa Browna, by po chwili toczyć mroczną walkę z rasizmem, która kojarzy się z płytami Archie Sheppa. Improwizacje saksofonistów bywają bardzo agresywne i obfitujące w przedęcia, kontrastujące z dość melodyjnym tłem.
Niestety w ostatnim, piątym utworze pierwszej płyty tego podwójnego wydawnictwa, zespół odjeżdża w niestrawną dla mnie kooperację z chórem gospel, którą kontynuuje przez trzy kolejne utwory płyty drugiej. Następnie wraca do uprawianej wcześniej stylistyki, brakuje jej już jednak tej samej energii. Pojawia się więcej werbalnych wymian między Leeną Conquest a Amiri Baraką, a akompaniament już tak nie angażuje.
Inną wadą jest też realizacja nagrania, która bywa chwilami nieco bootlegowa.
Mimo tych drobnych niedociągnięć, a także nadgorliwości (z korzyścią dla płyty skończyłoby się brutalne cięcie na poziomie ostatniego utworu pierwszej płyty), ciągle jest to jednak blisko 70 min. grania w najlepszym stylu, dla których warto sięgnąć po to wydawnictwo.

Marcin Kiciński

1 komentarz:

  1. Jak dla mnie, to lepiej sięgnąć po poprzednią płytę tego projektu, z podtytułem "Live in Rome" (Rai Trade, 2007), która jest nie tylko lepiej nagrana, ale i bardziej spójna (przede wszystkim brak na niej tego nieszczęsnego chóru).

    OdpowiedzUsuń