piątek, 18 stycznia 2013

Podsumowanie roku 2012 - część 1

To zdecydowanie nie był dobry rok dla tego bloga. Realia przygniotły z każdej strony. Jednak, mimo mojej mizernej aktywności, Wasza obecność dopisała i tym samym, nie tak dawno, stuknęło na liczniku sto tysięcy odwiedzin. Dziękuję.

To, że prawie nie piszę, nie znaczy bynajmniej, że nie słucham. Naturalnie, nie odbywa się to w takim wymiarze, jak niegdyś, dlatego staranniej dobieram tytuły. Nie ma mowy o dotychczasowej masówce i mieleniu większości z nowo ukazujących się wydawnictw. Przy takich niedoborach czasu misja cedzenia premier płytowych, której trzymałem się kurczowo jeszcze kilka miesięcy temu, stała się udręką, a narastająca frustracja coraz wyraźniej przebijała się w tonie moich, coraz to bardziej zajadłych tekstów. W pewnym momencie dałem sobie spokój, zerknąłem na swój muzyczny zbiór i postanowiłem na nowo poszukać dla siebie przyjemności ze słuchania.

Skutkuje to tym, że w nadchodzącym roku Impropozycja rzadziej będzie oferować Wam coś bieżącego. Odbywam ponownie cudowną podróż po własnym (tzn. wyselekcjonowanym) muzycznym zbiorze, jednocześnie konsekwentnie siedzę w latach '50 i '60. Wracam do sprawdzonej metody szukania nowych tytułów, idąc tropem określonych faworyzowanych nazwisk. Koniec z ideologicznym "dawaniem szansy" Rempisowi i jego kolejnym płytom a.d. 2013, skoro odłogiem leży cała masa tytułów Dressera, Leandre, Hemingwaya i wielu innych, o klasykach nie wspominając. Ciągle nie czuję się na siłach, by pisać o tych ostatnich - pewnie stanie się to przedmiotem mojej emerytalnej pisarskiej aktywności, tym niemniej coraz solidniej zbieram się w sobie, by kompleksowo zbadać konkretne współczesne muzyczne sylwetki, które w mojej osobistej hierarchii znajdują się na piedestale.

Przechodząc jednak do właściwego podsumowania roku 2012: spodobało mi się trochę więcej płyt, niż tych pięć:

http://impropozycja.blogspot.com/2012/03/szilard-mezei-vocal-ensemble-fujj-szel.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/06/thing-neneh-cherry-cherry-thing.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/08/luciano-berio-mike-patton-ictus.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/09/mae-instrumenty-chemia-i-fizyka-obuh.html
http://impropozycja.blogspot.com/2012/10/frank-gratkowski-wolter-wierbos-dieter.html

W kilku zdaniach więc (kolejność bez znaczenia):



4TET "Different Song; Step in to the Future"

Michel Wintsch - p; Baenz Oester - b; Norbert Pfammatter - dr, perc; Yang Jing - Pipa, Guqin

Wytwórnia: Leo Records






Michel Wintsch konsekwentnie realizuje swój pomysł na muzykę w oparciu o ideę "Less is More". Orientalne dźwięki instrumentów Yang Jing idealnie wpasowują się w to oszczędne komponowanie nastawione na ekspozycję pojedynczych dźwięków i ich pełne wybrzmiewanie. Chodzi o przemyślane zagospodarowywanie przestrzeni, staranne kontrapunktowanie i uważne polifoniczne improwizowanie.
Piękna odpowiedź na częste, jakże gęste pustosłowie wielu współczesnych grajków.


BESTER QUARTET "Metamorphoses"

Jaroslaw Bester: Bayan
Oleg Dyyak: Bayan, Clarinet, Percussion, Duduk
Jarosław Tyrała: Violin
Mikolaj Pospieszalski: Double Bass
Tomasz Zietek: Trumpet

Wytwórnia: Tzadik Rec.



Gdy ma  się słabość do brzmienia akordeonu, trudno być obojętnym wobec twórczości Bestera. Nie stanowi to jednak żadnego problemu, nawet dla tak zmęczonego klezmerskimi tematami gościa jak ja. Bester, w odróżnieniu od swojego wydawcy Johna Zorna, rozumie, że względnie tradycyjne granie wymaga zaangażowania wielkiej wyobraźni, bo tylko jej owoce są w stanie zbilansować oczywistość żydowskiej maniery. A ponieważ ma Bester nie lada potencjał, to – jak dla mnie - jako kompozytor i aranżer, z płyty na płytę prezentuje się coraz lepiej i z coraz większą frajdą poruszam się w świecie jego pięknych melodii, trafionych aranży i przede wszystkich wciągających scenariuszy.


EIVIND OPSVIK  "Overseas IV"

Kenny Wollesen - drums, cymbals, timpani, vibraphone, marching machine
Jacob Sacks - harpsichord, farfisa organ, piano
Tony Malaby - saxophone
Brandon Seabrook - electric guitar, mandolin
Eivind Opsvik - bass

Wytwórnia: Loyal



W międzyczasie płyta została udostępniona: http://eivindopsvik.bandcamp.com/album/overseas-iv
więc nie muszę się specjalnie produkować. Urzekające wykorzystanie klawesynu. Bardzo oryginalna maniera połączenia muzyki dawnej z jazzem. Malaby w idealnym dla siebie środowisku.



URUMCHI "Nar(r)"

Saadet Turkoz - voice
Hans Hassler - accordion
Alfred Zimmerlin - cello
Fredy Studer - drums, gongs

Wytwórnia: Leo





Pulsujące, rozimprowizowane, przeozdobne pieśni kazachsko - tureckie. Świetna, dobrze zorganizowana praca całego zespołu. Ciekawe zestawienia rytmiczno - harmoniczne. Cudowne kontrapunktowanie. Zespół stylistycznie zbliża się do faworyzowanych przeze mnie zespołów Roof / 4 Walls, ma jednak absolutnie swoją atmosferę, którą uatrakcyjnia charakterystyczny beat Fredy'ego Studera.



TYSON NAYLOR "Kosmonauten"

Tyson Naylor - piano, melodica
Russell Sholberg - bass
Skye Brooks - drums
+ François Houle - clarinet

Wytwórnia: Songlines



Nie jestem koneserem trio fortepianowych. Często mam wrażenie, że pianistom - liderom brakuje inwencji kompozycyjnej, określona formuła dość szybko się wyczerpuje, zaczynam się nudzić. Płyta Naylora zasługuje na wyróżnienie właśnie ze względu na bogactwo pomysłów oraz wielość stylistyk. Gdzieniegdzie słychać fascynację Monkiem, ale raptem zasugerowaną i wbudowaną w zupełnie nowe konteksty. Trio zderza ze sobą dość mainstreamowe, przyjemne melodie utworów bardziej oczywistych, lecz wykonanych z polotem, z niepozbawionymi pazura kompozycjami progresywnymi. Bardzo miły wkład klarnetu Houle'a.



FLORATONE "II"
Bill Frisell - g, Matt Chamberlain - dr, perc, Lee Townsend - production, Tucker Martine - production
+ Mike Elizondo - b, Jon Brion - keyb, Ron Miles - trumpet, Eyvind Kang - viola

Wytwórnia: Savoy Jazz





Zawsze mnie zastanawiała funkcja producenta, którego przedstawia się jako równoprawnego członka zespołu. Tu mamy aż dwóch, ale ich obecność trochę mniej dziwi, gdy całość firmuje pedant Frisell, a za bębnami siedzi pół-maszyna  - perfekcyjny do granic możliwości Chamberlain. Dostajemy wykoncypowany, wycyzelowany, bezbłędny, elegancki, ale także oryginalny i nowoczesny produkt, który ma się sprzedać w świecie drogich garniturów, eleganckich wizytówek, zawsze lśniących limuzyn i hi-endowego sprzętu grającego. Niczego z powyższych nie posiadam, ale z tą muzą od czasu do czasu mi wyjątkowo wygodnie.(Pytanie, czy do twarzy też)?


CDN.
Marcin Kiciński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz