czwartek, 22 grudnia 2011

Levity (Jacek Kita, Piotr Domagalski, Jerzy Rogiewicz) "Afternoon Delights", Lado ABC, 2011



Jacek Kita - klawisze
Piotr Domagalski - basy
Jerzy Rogiewicz - perkusje

Wytwórnia: Lado ABC
Rok wydania: 2011





Postrock podobno nie żyje. Przyjemnie jest mi donieść, że niezwykła reanimacja tego gatunku, w jakże ujazzowionej formie, ma miejsce właśnie u nas, w Polsce. Sprawcą tego ożywienia jest zespół Levity, który serwując nam płytę „Afternoon Delights”, uwolnił mnie od dalszego głowienia się nad typem na polską płytę roku 2011.
Już dawno nie byłem niewolnikiem żadnego albumu, a w „Afternoon Delights” wpadłem jak w heroinowy cug. Wszystko chyba za sprawą niezwykle wciągającego klimatu tej płyty, zbudowanego z jednej strony na dość prostej konstrukcji rytmicznej, z drugiej - na pracy Jacka Kity, w genialny sposób zestawiającego brzmienie akustycznego fortepianu i elektronicznych instrumentów klawiszowych. Mechaniczne powtórzenia, swoisty postrockowy beat z ciągle przebijającym się detalem, sprytnie przemycanym przez Domagalskiego i Rogiewicza, zestawione są tu z gęstniejącymi pętlami akordów o różnym brzmieniu, granymi często polimetrycznie. Zbudowana w ten sposób maszyneria raz toczy się niczym walec, finezyjnie, z gracją wiruje lub też bije niczym młot pneumatyczny.
Brak tej płycie zbędnych popisów, czuć za to wyraźną koncepcję, tyle że realizowaną ze stosowną dla muzyków o jazzowej proweniencji dawką swobody. Choć Kita czerpie garściami z dorobku minimalizmu, wyraźnie słychać, że w odróżnieniu od swojego kolegi po fachu L.M. nie zamierza tu wyczyniać wirtuozerskich cudów, zamiast tego z głębokim zrozumieniem dla tej muzyki tworzy własne scenariusze pełne różnych motywów, powtórzeń, nawarstwień.
Momentami jest trochę wulgarnie, momentami lekko sentymentalnie, przeważa jednak klimat transowej podróży przez bajeczny, mocno surrealistyczny świat wymyślony rękami trzech, jak się okazało, wybitnych muzyków. Wybitnych, ponieważ ta płyta jako pierwsza od wielu, wielu lat wyrasta daleko ponad naszą rodzimą scenę i może spokojnie stawać w szranki z zagranicznym topem, jako ta jedna z najbardziej oryginalnych.

Marcin Kiciński

5 komentarzy:

  1. No, myślę, że pod definicję polskich płyt wyrastających ponad inne rodzime, a które mogłyby stawać w szranki z zagranicznymi, spokojnie załapałyby się projekty Zimpla - jak Undivided czy Hera. Podobnie Foton Quartet, może któraś z ostatnich płyt z Przybielskim i jak dla mnie Mełech z Lonberg-Holmem. Pewnie jeszcze kilka innych by się znalazło (z ostatnich lat chociażby "Duo" Olesiów).

    T.Ł.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
    dużo szczęścia i słodyczy
    każdy z Dwóch Włóczykijów
    Ci dzisiaj szczerze życzy! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tomku, wszystkie wymienione przez Ciebie płyty są bardzo dobre, niektóre wyśmienite, ale nie dostarczają moim zdaniem pierwiastka innowacyjności, który dostrzegam na płycie Levity.

    Dziękuję za życzenia! Wszystkiego dobrego!

    Marcin

    OdpowiedzUsuń
  4. jest perkusja jest "grów" i w to mi graj a reszta pop i rock i "popłuczyny" po EST z odcieniem traktowania piana przez mr M.M.nie umniejszając innowatorowi wtłaczającemu świeżość w piano [ patrząc ze stratosfery... bo bliżej bym to nagranie "you...." zmasakrował ] "O" innowacyjności - M. obudź się _ ! krytyka wymaga kompetencji a nie propagowania swoich odczuć (głodnych połaczeń i zestawień brzmień oraz stylistyk pasujących Twojemu uchu - dotąd nie słyszanych)
    Andżelyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Jerzy Rogiewicz13 marca 2012 16:36

    Droga Andżelyno

    Piszmy po ludzku, z przecinkami i kropkami. Starajmy się wyrażać myśli możliwie jasno. Inaczej powstaje bełkot.
    Miejmy odwagę podpisywać się pod własnymi słowami.
    Kochajmy siebie i innych też.

    OdpowiedzUsuń