niedziela, 29 sierpnia 2010

Enterout Trio "Pink Ivory" - czyli "przepraszam, czy Panowie na pewno są z Polski?"



Piotr Mełech: clarinet & bass clarinet
Adam Wróblewski: cello
Sebastian Grzesiak: drums

wytwórnia: Multikulti Project
rok wydania: 2009




Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę tęsknię za Volapukiem. Zespół Guigou Cheneneviera jest dla mnie wzorem wykalkulowanego, precyzyjnego, a przy tym surowego i energetycznego grania, a także wyjątkowych, dyscyplinujących kompozycji dla nietuzinkowego trio (klarnet/wiolonczela/perkusja). Może dlatego tak entuzjastycznie zareagowałem na Enterout Trio. Już pierwsze dźwięki przypominają Volapuka, ale mimo ewidentnych nawiązań, szczególnie w warstwie kompozycyjnej, czuć zdecydowanie bardziej jazzowy feeling. Zupełnie inaczej chodzi perkusja, dużo dalej niż Michel Mandel odjeżdża w swoich solówkach Mełech. Więcej tu improwizacji i wolności, choć szkielet - oparty na agresywnych pociągnięciach smyczkiem, swoistym wiolonczelowym riffie oraz nietypowej melodyce klarnetu - pozostał. I bardzo dobrze, bo naprawdę ten kierunek muzyczny swobodnie może być rozwijany, tym lepiej jeśli jest to robione na naszym rodzimym podwórku. Zwłaszcza że muzycy nie mają najmniejszych kompleksów. Momentami grają totalnie, nie unikając gwałtownych zwrotów i emocjonalno-dynamicznego fortissimo.
Volapukowe hity przeplatane są mrocznymi eksperymentami (początek utworu "Księżycowy"), a także cudowną balladą "Sorrow", której nie powstydziłby się John Zorn na swojej kolejnej tzadikowej "składance". Wyraźnie słychać w niej techniczną swobodę Grzesiaka, nawiązującą do stylu gry Joeya Barona, a pizzicato Wróblewskiego świadczy o dużym osłuchaniu w muzyce nowojorskiego downtownu.

Wszystkie te moje peany paradoksalnie mogą zniechęcić. Dużo bowiem wymieniłem nawiązań i zapożyczeń, które mogą eliminować świeżość. Dobrze pamiętam jednak swoje emocje i reakcje i wydaje mi się, że dzięki swoistej elastyczności wpływów Enterout Trio swobodnie radzi sobie z pozwem o wtórność. A nawet jeśli Enterout nowatorskie nie jest, a mój nadmierny aplauz świadczy tylko o patriotycznym obniżaniu poprzeczki, to co? Najważniejsze, że goście grają naprawdę ogniście!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz