niedziela, 25 lipca 2010

Primus niczym kupka białej radości


Lato nie sprzyja freejazzowi. Słoneczna aura i wysokie temperatury wymagają dopingu skocznego rytmu i dużej dawki rockowej energii. Nic lepiej nie sprosta wymaganiom, niż "Tales from the Punchbowl" Primusa. Ta zapomniana przeze mnie płyta nakręca mnie dziś lepiej niż cokolwiek. Panowie grają, jakby właśnie wyszli z klasztora i po latach kompletnej abstynencji postanowili odreagować na instrumentach skumulowaną energię, dając do zrozumienia, że chyba nieobce są im proszkowe wynalazki dopingowe armii amerykańskiej lub kolumbijski produkt narodowy. To zaraża i uzależnia - nieszkodliwie, na szczęście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz