poniedziałek, 8 lutego 2016

Wojciech Jachna i Ksawery Wójciński "Night Talks", czyli suplement do TOP2015 nr 1

Na pewno dziwicie się, dlaczego w TOP2015 wyróżniłem duet Jachna/Wójciński, a pominąłem Oleś/Dąbrowski. Muszę przyznać, że miałem z tymi płytami nie lada problem, tym bardziej, że wiem, jak wielką frajdę sprawiły koledze T.Ł. Prawda jest bowiem taka, że zarówno jednemu, jak i drugiemu duetowi czegoś brakuje, różnicę zaś, która zadecydowała o mojej nominacji, stanowi Ksawery Wójciński.
W tandemie Oleś/Dąbrowski wszystko odbywa się na wysokim poziomie, bardzo poprawnie, ale nic nie zaskakuje. To, co odpowiada za dyskwalifikację, to nuda, której niestety w przypadku płyty "Chapters" kilkukrotnie doświadczyłem.

Nie lubię płyt solowych, ale mam wrażenie, że "Night Talks" mogłoby być właśnie doskonałym nagraniem solo. Nie chcę bombardować Jachny jakąś ekstremalną falą krytyki, ale oparcie pomysłu na płytę na totalnym wirtuozerskim rozbuchaniu jednego filaru duetu oraz zaledwie mu przygrywającym drugim instrumencie stanowi zagranie arcyryzykowne, nawet jeśli dysponuje się wyjątkowym talentem do generowania cudnych melodii. Wójciński zdecydowanie wyrasta ponad przeciętność. Swobodnie operuje różnymi technikami i poruszając się w pełnym paśmie, generuje nam nie tylko muzyczne tło, lecz także w większości utworów odpowiada za rytm. W zakresie detalu między oboma muzykami także wyczuwalna jest przepaść. Ksawery nie boi się sonorystyki, ryzykuje w wielu miejscach i z sukcesem oferuje nam złożone, acz bardzo komunikatywne struktury. W tym samym czasie Jachna bazuje głównie na dość chwytliwych, melancholijnych melodiach opartych zazwyczaj na długich dźwiękach, a jeśli już sięga po sonorystykę, ma ona cel wyłącznie solowy. Złego słowa nie powiedziałbym, gdyby taka konstrukcja, polegająca na oczywistym kontrapunkcie, dotyczyła kilku utworów, ale gdy brzmi tak zdecydowana większość, pojawia się irytacja. Jak by bowiem nie było, kontrabas i trąbka są z tak odległych brzmieniowo światów, że oczekiwałoby się po takim duecie częstszych fikołków. Niech Jachna – pojawia mi się w głowie myśl - wzorem np. takiego Henriksena zbuduje tło, aby Wójciński dał upust swemu freejazzowemu zapaleniu, lub wzorem takiego Campbella - odpowie za rytm, w oparciu o który Wójciński będzie szukał swojego sonorystycznego kontrapunktu?!

Mimo moich narzekań jest to płyta, której słucha się wybornie, a to ostatnio wcale nie jest regułą. Geniusz Wójcińskiego, który wbrew ostro-freejazzowym fascynacjom, tym razem objawia się tu w wyjątkowo komunikatywnej formie, nie powinien zostać pominięty, a sięgnąć po płytę zalecam zwłaszcza zwolennikom Charlie Hadena (nota bene również mistrza duetów).

Marcin Kiciński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz